Kochani, Izabela ma rację - kwitną wrzosy, zbliża się jesień. Wrzosy, których nie należy mylić z wrzoścami, kwitnącymi wczesną wiosną, nie przejmują się deszczową pogodą i chłodem. Obsypane pączkami, zaczynają intensywnie kwitnąć. W kwiaciarniach, które zwiedzałam wczoraj, sadzonek było do wyboru do koloru. Wrzosy bardzo lubią nieco ocienione niskie rabatki i skalniaki. Raczej dobrze się na nich aklimatyzują po zakupie i zasadzeniu. Nie są wybredne co do gleby i niezbyt wymagające odnośnie pielęgnacji. Wymagają jedynie przycinania wiosną. Występują w kilku kolorach: śnieżnobiałe, różowe, lila, czerwone, fioletowe i purpurowe. U mnie zadomowiły się już na dobre dwie krzewinki. W kolorze białym:
oraz jasnofioletowym:
Wrzosy to roślinki nieduże, ale wyjątkowe, jak lawenda, choć zapachu mogą jej jedynie zazdrościć. Poleciałam im zrobić zdjęcie, choć moje nogi miały dziś odpoczywać. Tak inspirujące jest to co piszecie. ^^ Deszczyk przestał padać, więc czym prędzej założyłam kalosze, żeby ominąć kałuże i pokazać Wam moje roślinki. A kalosze też nie byle jakie mam. To mój najciekawszy, zagraniczny, nieplanowany zakup w życiu:
Wróciły one wraz ze mną do domu z Czech, gdzie podczas festiwalu Rock for People w lipcu 2011, zaskoczył nas taki jeden deszczowy dzień, po którym okolica zamieniła się w bagienko:
Nie mieliśmy już nic suchego na nogi i zdesperowani byliśmy zmuszeni zrobić zakupy nie znając ani słowa po czesku w pierwszym lepszym sklepie obuwniczym:
Adam, którego widać na poprzednim zdjęciu na pierwszym planie i jego kalosze na powyższym, robił te zakupy ze mną. Zakup kaloszy uszczuplił nasze możliwości zakupu innych pamiątek, ale uratował nasze zdrowie. Jak już nogi były suche i było im cieplutko, praktycznie się z nimi nie rozstawaliśmy:
One nam nie przeszkadzały w zabawie, wręcz przeciwnie, bo koncerty rockowe mają to do siebie, że albo ty depczesz, albo ciebie depczą. Polecam opcję pierwszą. ^^ Gdyby ktoś z Was był ciekaw, ile taka impreza kosztuje, to zrobiłam kiedyś takie podsumowanie:
Jak widać na kosztorysie, kaloszki mogą mieć spory udział w budżecie. =)
najpierw o wrzosach: uwielbiam fioletowe, purpurowe, ale o tym wspomniałam w poprzednim komentarzu.
OdpowiedzUsuńA co do kaloszy!!!
HUNTER tyle tylko powiem, są rewelacyjne :):))
Agnieszka
Najpierw o wrzosach są cudne jeszcze bardzo ładnie na skalniaczku wyglądają macierzanki też kwitną na fioletowo i różowo(można je znaleśc na łąkach albo przy torach kolejowych ) ;-) a co do festiwalu to tylko pozazdrościć ja w tym roku byłam w Węgorzewie na moich najukochańszym Jelonku i niestety wypad na Woodstock nam się nie udał,ale nadrobimy to w następnym roku.Jak dobrze ,że są jeszcze ludzie z dobrym gustem muzycznym^^
OdpowiedzUsuńPIĘKNE ZDJĘCIA, REWELACYJNE GUMIAKI, TAKIE KWIATUSZKOWE :)
OdpowiedzUsuńpiekne masz te wrzosy szkoda ze ja nie mam ogrodka. A kalosze tez pieknei i do jaka pamiatka :)
OdpowiedzUsuńKalosze urocze :)
OdpowiedzUsuńu mnie wrzosy nie rosną w ogrodzie ale za to mam wrzoścca ...
OdpowiedzUsuńfajne kalosze ... ja mam w krateczkę ... a co ... hihi
Aniu podziwiam i oglądam;) jak Ty jestes poczatkujaca kucharka, do ja sie nie dotykam do garnka;)
OdpowiedzUsuń