Pomaganie mamie w pieczeniu ciast na zamówienie wiele mnie nauczyło. Przede wszystkim dało odwagę do odkrywania, ciekawość eksperymentowania i cierpliwość w czekaniu na efekty. Wcześniej raczej mnie odpychało od tego wszystkiego. Bardziej się tak naprawdę bałam, niż chciałam i w tym był cały trud, aby to przezwyciężyć w samej sobie. Co przeważyło? Chyba to, że jak się robi dla innych, w sumie obcych ludzi, to strach jest mniejszy, bo dla najbliższych, których kochamy chcemy, żeby wszystko wychodziło idealnie, najlepiej, a przy robieniu dla osób, których się kompletnie nie zna, tego problemu nie ma.
Pomagałam w takim większym pieczeniu już dwa razy, ale za pierwszym razem to były takie emocje, że nawet mi do głowy nie przyszło, żeby sięgnąć po aparat. Za drugim razem nie było za bardzo czasu na robienie zdjęć w trakcie pracy. Uwieczniłam już tylko efekt końcowy. W sumie stworzyłyśmy 10 ciast. Spójrzcie, co piekłyśmy:
– sernik na cieście drożdżowym,
– makowiec na cieście drożdżowym,
– sernik kokosowy na śmietanach, czyli styropian, w wersji z kakao:
– miodownik,
– snickers:
– ciasto ze słonecznikiem oraz cztery różne (jasne, ciemne, różowe i makowe) ciasta tortowe przekładane różnymi masami (śmietankowymi, owocowymi, bakaliowymi):
Od jutra znów pieczenie, tylko że przed nami aż 15 ciast, a czas ten sam - cztery dni. Jak skończymy pokażę efekty i podzielę się kolejnymi sprawdzonymi przepisami. =)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy konstruktywny i inspirujący komentarz. =)