Potrzebowałam pilnie żelu pod prysznic pewnego dnia, dawno temu. Akurat trafiłam do Intermarché. Nie spodziewałam się rewelacji i dużego wyboru. Żeby dokładnie sprawdzić z czym mam do czynienia, szłam wzdłuż półki, otwierałam wszystko po kolei i wąchałam, niespecjalnie zwracając uwagę na markę tego, co akurat ściągałam z półki. Chciałam, żeby mnie coś mile zaskoczyło po prostu. I tak się stało.
Coś zapachniało tak soczyście, że ścisnęło mnie w dołku i poczułam się głodna. Już wiedziałam, że to chcę. Przyjrzałam się produktom na półce. Moim oczom ukazały się trzy kompozycje zapachowe:
- banan & truskawka
- malina & jagoda
- ananas & kokos & winogrono
W ręku miałam tą pierwszą.
Porównałam wszystkie trzy i wróciłam do tej pierwszej. Ta mnie najbardziej urzekła. Cena też była miłym zaskoczeniem. Zabrałam ją do domu. Nazywała się "Duche Smoothie Fraise Banane" od LABELL. Opakowanie o pojemności 250 ml miało napisy po francusku. Doklejona została tylko z tyłu niewielka nalepka z tekstem po polsku, z którego można było się dowiedzieć, że żel ten:
- ma charakter peelingu, gdyż zawiera ekstrakty z prawdziwych owoców - drobinki widoczne były w nim gołym okiem przez przezroczyste opakowanie,
- nie zawiera parabenów,
- skóra po jego użyciu jest lśniąca, odświeżona i uwodzicielsko pachnąca.
Przetestowałam go przy najbliższej okazji. Podczas mycia - sama przyjemność. Żel okazał się gęsty. Tylko lekko się pienił. Owocowe drobinki przyjemnie pieściły skórę, które potem była nawilżona i przyjemnie gładka. Cudowny, owocowy, świeży, orzeźwiający, intensywny, naturalny zapach towarzyszył mi przez cały czas tego niezwykłego spotkania. Używałam go stale przez długi czas, bo okazał się bardzo wydajny. Przywiązałam się do niego tak bardzo, że przykro mi było wyrzucać puste opakowanie, za to wielką radość sprawił zakup kolejnego. Zdecydowałam się przetestować kolejno pozostałe warianty.
Malinowy już się prawie kończy, a ananasowy jest już mocno nadpoczęty. Moje zmysły są rozpieszczane nieustannie i tak ma być. Który będzie następny? Myślę, że wrócę znów do pierwszej miłości z tej serii - do truskawki, która była z nich najsłodsza. Co musiałoby się stać, żebym zmieniła zdanie? To oczywiste - musiałby mnie w sobie rozkochać żel bardziej owocowy, ale czy jest taki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy konstruktywny i inspirujący komentarz. =)