wtorek, 3 stycznia 2012

...pójdę tam za Tobą wszędzie...

[źródło: wrzuta.pl]

"Kochają ją i nienawidzą, zazdroszczą i szydzą, ale my chcemy zapamiętać ją w sukni od Diora, śpiewającą w Casino de Paris." - o kim są te słowa, z kim nam się kojarzą? Czy poznajemy tą osobę ze zdjęcia?

Przyszła na świat 73 lata temu w Belgii, w górniczej rodzinie polskich emigrantów zarobkowych, ale czuła się Polką i za granicami kraju myślą wracała zawsze tu, gdzie pragnęła mieć swój dom. Miała talent wokalny, który został dostrzeżony podczas plebiscytów, festiwali, koncertów, polskich, jak i zagranicznych. Szczyt jej kariery miał miejsce za granicą. Była gwiazdą nieistniejącego już Casino de Paris w Las Vegas. Śpiewała tam pieśni, arie operowe i operetkowe w dziewięciu językach. Zagrała w kilku filmach w kraju i za granicą. Była aktorką teatralną i rewiową.

Violetta Villas - lata 1968-1985
[elementy do kolażu z sfora.pl]

Nie tylko śpiewała, ale także komponowała i pisała teksty. Poza głosem określanym mianem sopranu koloraturowego o rozszerzonej skali, obdarzona była też słuchem absolutnym i talentem gry na kilku instrumentach. Czesława Maria de domo Cieślak, primo voto Gospodarek, secundo voto Kowalczyk...

Violetta Villas w redakcji tygodnika Szpilki, 1970
[elementy do kolażu z swiatobrazu.pl]

Ponad czterdzieści lat intensywnej działalności artystycznej trudno podsumować w kilku słowach, bo nie da się zamknąć w małej ciasnej szufladzie wielkiej walizki tak bogatych doświadczeń. Prowadziła przez wiele lat gwiazdorski tryb życia, co w niełatwych czasach PRL-u budziło sensację, podziw, ale i zawiść. Niestety jej styl "na modłę amerykańskiej gwiazdy Hollywood lat 60." z wymyślnymi strojami i fryzurami nie znajdował zrozumienia w szarej rzeczywistości. Krytycy uznawali ją za wcielenie kiczu i złego gustu. Z czasem blask jej osoby przyćmiły nieprzychylne uwagi na temat jej działalności charytatywnej w stosunku do zwierząt i plotek na temat życia rodzinnego. Jej ostatnie lata życia naznaczone były chorobą, osamotnieniem, a także niedostatkiem.

Krzysztof Krawczyk powiedział o niej, że była absolutnym fenomenem. Takie głosy jak jej w sensie warsztatowym, rodzą się bardzo rzadko. Ona miała głos o nieprawdopodobnej skali. Mieszkałem w Las Vegas i rozmawiałem z ludźmi, którzy z nią współpracowali. Była tam gwiazdą, głównym punktem programu... jak jej słuchałem to miałem wrażenie jakby była osobą z innej planety. Funkcjonowała na wysokim „c”. Śpiewała całą sobą. Jej talent został niestety zmarnowany. Powodów można znaleźć wiele, od repertuaru po złą opiekę artystyczną. Zabrakło jej osób, które by ją wypromowały w świecie. (...) Była osobą szczerze wierząca w Boga. Jej miłość do kotów i psów płynęła z serca. Chciała pomagać. Jej ostatnie lata przeżyte w bolesnej samotności zrobiły swoje. Wypowiedzi w mediach, często wyrwane z kontekstu mogły nawet drażnić. Jednak jej serce było było dobre. Mogłaby mówić kazania o miłości i miłosierdziu. [źródło: fronda.pl]

W 1992, po recitalu artystki w Krynicy Zdroju Bogusław Kaczyński, wybitny krytyk muzyki, wyraził przekonanie, że Villas przecierpiała w swoim życiu bardzo wiele, jej życie to wielkie sukcesy, ale jeszcze większe cierpienia. Zdaniem krytyka muzycznego, pomimo iż tępiono ją i niszczono, była ona w stanie to przetrzymać. W jednym z odcinków programu „Na każdy temat” wyemitowanym przez stację Polsat w 1996 roku powiedział o niej: Violettę Villas należałoby określić mianem stosowanym kiedyś w operze włoskiej – primadonna assoluta, to znaczy primadonna, pierwsza gwiazda, a właściwie pierwsza gwiazda nieporównywalna do żadnej innej, która mogłaby pretendować do tego stanowiska. Primadonna assoluta – wyjątkowa rzecz. Ale ja odnoszę wrażenie, że Violetta Villas jest wielkim nieszczęściem, jakie urodziło się w Polsce. Nieszczęściem nie dla mnie, nie dla publiczności, która ją kocha, wielbi, ale nieszczęściem dla tych, którzy tworzyli oblicze polskiej estrady w ostatnich dziesięcioleciach. Dlatego, że Violetty Villas nie można było zaszufladkować w żaden sposób. (…) Kiedy patrzę na karierę Violetty Villas, może z wyjątkiem okresu amerykańskiego, gdzie nieprzypadkowo znalazła się w Las Vegas, bo to jest rzeczywiście miejsce szczególne – jak gdyby miejsce stworzone do kreacji scenicznej Violetty Villas. Ona jest żywcem stamtąd. (…) Violetta Villas to cudowny, egzotyczny ptak, który urodził się na polskim bagnie – nie tam gdzie trzeba. (…) Są ludzie w Polsce, którzy kochają takich artystów, ten rodzaj śpiewania, wzruszają się, mają przyspieszone bicie serca, mają kolorowe sny, łezkę ocierają wzruszenia, kiedy ona śpiewa o matce pieśń. Ona jest niepowtarzalnym zjawiskiem. Uszanujmy to, nie dokuczajmy tej kobiecie – naprawdę jest osaczona. (...) Pozwólcie tym, którzy ją kochają, kochać ją nadal, a wy zajmijcie się sobą!

Takie właśnie osoby, oddane Violetce, zgromadziły się 14 lutego 2011 roku w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach, aby uczcić podczas benefisu 50-lecie jej działalności artystycznej. Artystka odebrała wtedy przyznany jej przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego Srebrny Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis, statuetkę Stowarzyszenia Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych wręczoną przez piosenkarkę Ewę Śnieżankę oraz tytuł Honorowego Śpiewaka Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu. Był to ostatni publiczny występ artystki. [źródło: pl.wikipedia.org]

[źródło: b-gadomski.blogspot.com]

Violetta Villas zmarła w swoim domu w Lewinie Kłodzkim 5 grudnia 2011 w godzinach wieczornych. Została pochowana w dniu 19 grudnia 2011 roku w Warszawie. Uroczystości pogrzebowe rozpoczęły się w kościele św. Karola Boromeusza na Powązkach, po czym trumna z ciałem artystki została złożona na Cmentarzu Powązkowskim.

[źródło: gazetaprawna.pl]

W ceremonii wzięło udział kilkaset osób, w tym m.in. rodzina piosenkarki, przedstawiciele Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz środowiska artystycznego. Podczas nabożeństwa żałobnego w imieniu ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego odczytano napisany przez niego list pożegnalny:

Violetta Villas była wyjątkową, niezwykłą i jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci na scenie muzycznej przez kilka ostatnich dziesięcioleci. Jej legendarny głos, nie dający się pomylić z żadnym innym, lecz także styl bycia, indywidualność i artystyczna osobowość stanowią w polskiej piosence nie tylko osobny nurt, ale bez mała niezależny świat. Nie sposób myśleć o Violetcie Villas po prostu jako o piosenkarce. Była zjawiskiem barwnym i wyjątkowym, które nie mogło pozostać niezauważone. Sukcesy na estradach Paryża, Nowego Jorku i Las Vegas są tego najlepszym dowodem. (...) I choć stajemy pełni smutku wobec kruchości i nietrwałości prawdziwego piękna, pamiętajmy, że jej cudowny głos pozostanie z nami na zawsze w dziesiątkach nagrań i wspomnień.

[źródło: campmuseum.com]

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Łączy pokolenia

Muzyka jest czymś wyjątkowym między innymi dlatego, że nie zna właściwie barier, ani czasu ani przestrzeni. Dzięki nagraniom możemy cofać się w czasie i podziwiać gwiazdy, których czas się już na ziemi wypełnił. Możemy wracać do najpiękniejszych muzycznych wspomnień z naszego życia. Granice państw nie mają znaczenia dla muzyki. Dzięki technice możemy zabrać to, czego słuchamy, ze sobą wszędzie, a dzięki Internetowi poznać muzykę z każdego zakątka świata. Muzyka ma w sobie coś boskiego przez swą niezależność czasoprzestrzenną. Mówi się, że się nie starzeje, choć niejeden utwór chwilowo wypada z obiegu, bo już jest moda na coś innego.
 
W muzyce niezwykłe jest też to, że nie zna właściwie barier osobowych. Popularne powiedzenie głosi, iż muzyka łączy pokolenia. Potrafi ona zgromadzić w jednej grupie słuchaczy tego samego gatunku, stylu, bądź wykonawcy i zbliżyć do siebie osoby w bardzo różnym wieku - od dzieci, przez młodzież, osoby dojrzałe, po staruszków. Może w Polsce trudniej to dostrzec, bo za granicą koncerty, festiwale to bardziej rodzinne imprezy. U nas to raczej formy rozrywki dość indywidualne. Nie jeździmy z rodzicami i nie zabieramy raczej naszych dzieci, a u naszych sąsiadów jest inaczej. Wielu patrzy ze zdziwieniem na zdjęcia z imprez w Czechach, czy w Niemczech, gdzie podrygujących dzieciaków i staruszków nie brakuje.

Mnie zawsze fascynowały rodziny, w których pielęgnuje się rodzinną tradycję śpiewu i gry na instrumentach. Myślę, że warto tu skierować myśl ku rodzinom góralskim. Mam nadzieję, że coś Wam mówi nazwa Trebunie-Tutki. To właśnie rodzina góralska z Białego Dunajca, która jest zespołem koncertującym na największych festiwalach po świecie. Wierzę, że każdy z Was kojarzy też całą rodzinę Steczkowskich, a nie tylko Justynę. Jak również rodzinę Pospieszalskich z Częstochowy, która tak często właśnie z nimi wspólnie koncertuje.


Rodziny Steczkowskich, Pospieszalskich i Trebuni-Tutków (źródło: różne strony internetowe)

Mówi się, że muzyka zostaje w rodzinie, przechodzi z dziada pradziada, jako zamiłowanie i smykałka, czy to do śpiewania, czy to do grania, czy to do komponowania. Może warto poszukać jej w swoim rodzinnym gronie i we własnej osobie. Może i dziś są wśród nas talenty na miarę rodziny Straussów, Mozartów, czy Bachów.

Rodzina Straussów (źródło: różne strony internetowe)

Rodzina Mozartów (źródło: różne strony internetowe)

Rodzina Bachów (źródło: różne strony internetowe)

A u Was w domu - śpiewa się razem, gra na instrumentach? A Ty umiesz na czymś grać? Ja lubię śpiewać, choć problemy ze zdrowiem mi nie pozwalają. Śpiewam raczej sercem niż ustami. Nie było mi dane nauczyć się gry na żadnym instrumencie, choć w szkole flet i cymbałki przestały mi być obce. Bardzo lubiłam, gdy byłam mała, jak mama śpiewała przy robieniu różnych rzeczy w domu. Kiedy żył dziadek, radio było zawsze włączone. Dziś te melodie wracają i niosą radość.

A może gdzieś w kącie na strychu u Was czeka na swego odkrywcę zapomniany instrument...

(Young Elvis, czyli Kubuś, syn mojej kuzynki z gitarą śpiewający coś o kocie)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...