Blat naszego starego już stołu kuchennego przewija się przez wiele z moich zdjęć. Ten stół jest z nami bardzo długo, jest starszy niż ja. Jak byłam mała mama sadzała mnie na nim, kiedy chciała mi wcisnąć jakieś witaminy, bo wiedziała, że ze strachu nie będę się wiercić, bo do podłogi było daleko, przynajmniej dla mnie, bo ja zawsze byłam niskiego wzrostu i często chorowałam, ciągle coś musiałam łykać. Stół przeprowadził się wraz z nami, kiedy jeszcze nawet nie chodziłam do szkoły. Niedawno dorobiłam do niego brakującą szufladę i mieszkają w niej nasze ulubione gry, w tym ukochane Scrabble naszej mamy. Ten stół to nasz rodzinny skarb. Do obiadu dłubałam dziś przy nim w papierze. Wykańczałam kilka egzemplarzy papeteriowych etui jednocześnie. Często pracuję przy kuchennym stole, bo tam jest najjaśniej w domu. W swoim pokoju mam stół, ale to raczej półka na wszystkie rozpoczęte dzieła, które muszą być dokładnie rozłożone, żebym wiedziała, gdzie co jest i co jest priorytetem.
Mama przegania mnie zazwyczaj z kuchni, kiedy przychodzi czas przygotowania obiadu, bo do tego najczęściej potrzebny jest właśnie nasz ukochany stół kuchenny. Kiedy tak dziś zobaczyła, co robię, nie oparła się , wzięła jeden egzemplarz etui do ręki i przyznała, że ładne to to. Bardzo mnie to uskrzydliło. ^^ Mam nadzieję, że osobom, do których niebawem zawitają, też będą się podobać. Bardzo cieplutko na serduchu zrobiło mi się również, kiedy dowiedziałam się, że otrzymałam wyróżnienie od bloga
Świdrygałki:

Bardzo za nie dziękuję. To pierwszy raz, kiedy ktoś tak ciepło pomyślał o moich czterech kątach i miłe wyróżnienie tym bardziej, że od osoby, której się u mnie spodobało i postanowiła zostać u mnie dłużej i jest wśród obserwatorów mojego bloga. Wielki całus dla Ciebie, o taki =*. Zgodnie z tradycją tego wyróżnienia i ja powinnam nim inne osoby obdarować, ale wielki znak zapytania, co do tego kogo, skoro znam bliżej same utytułowane i wyróżnione wielokrotnie blogi. Dziś czujcie się wszyscy przez mnie nominowani i obdarowani tym wyróżnieniem, szczególnie moje kochane obserwatorki i słodkie komentatorki. Jesteście moimi promyczkami, które mnie inspirują do działania, uszczęśliwiają swoją obecnością i każdym pozostawionym słowem. Dziękuję Wam wszystkim, że jesteście. =)
Po obiedzie mama poprosiła mnie, żeby zacerować kilka rzeczy. W ruch poszedł mój mały niezbędnik krawcowej, który sobie wymarzyłam od zawsze, a na początku tego roku w końcu zrobiłam. Długo nie miałam pomysłu, jak go wykonać. Kiedy na jakimś blogu miłośniczki scrapbookingu zobaczyłam magiczne pudełeczko, już wiedziałam, że właśnie o coś takiego mi chodzi, żeby wszystko było poukładane i łatwo dostępne w środku. Postanowiłam przenieść pomysł na papier i materiał, moje ulubione materiały:
Pudełeczko jest wykonane z materiału w kwiatki, gładkiego, dość śliskiego, który pochodził z letniej, nienoszonej już spódnicy. Ścianki są usztywnione tekturkami z bombonierek. Elementy są połączone zieloną włóczką. Pudełko ma uchwyty dla łatwego przenoszenia całości. Ścianki utrzymuje w pionie i łączy z wieczkiem zielona, cienka wstążeczka przesylona przez doszyte uszka:
W wieczku jest ukryta bawełniana, odpinana doszywka, gdzie wbite są igły i przypięte agrafki według wielkości. Od środka ścianki mają wszyte paski gumki utrzymujące szpulki z nawiniętymi kolorowymi nićmi:
W samym centrum pudełeczka po złożeniu jest tyle miejsca, że mieści się tam jeszcze centymetr krawiecki i dwa plastikowe pudełeczka przydasiowe zamykane na zatrzaski, ozdobione materiałem, z którego szyty był cały niezbędnik, przyklejonym klejem na ciepło:
W jednym zebrałam na pseudopoduszeczce z materiału, którym owinęłam kawałek gąbki do kwiatów, szpileczki, a w drugim inne niezbędne drobiazgi do szycia. Handmade na całej linii i totalna improwizacja, a efekt przepraktyczny. Mogę tylko polecić, choć roboty co nie miara, ale za to jaka satysfakcja. ^^