Pamiętacie, kochani, jak zapraszałam Was do udziału w lawendowej wymiance w jednym z sierpniowych postów? Sama spełniłam wszystkie warunki zgłoszeniowe - zapisałam się w terminie pod postem, wkleiłam baner na blogu, zaobserwowałam blog organizatorki, wysłałam maila na jej skrzynkę:
Niestety w dniu ogłoszenia par wymiankowych mnie jak i ponad dziesięć (!) innych dziewczyn spotkało wielkie rozczarowanie, gdyż organizatorka ot tak sobie nas nie uwzględniła, twierdząc że nie dopełniłyśmy formalności, przy czym ze swej strony nie zrobiła zupełnie nic, żeby się z nami skontaktować. Mi było do kwadratu przykro, ponieważ jej słowa były dla mnie zupełnym kłamstwem - ja spełniłam wszystkie warunki i to w terminie. Napisałam jej, co mi na sercu leżało i podziękowałam za taką zabawę teraz i w przyszości. Będę się trzymała z dala od tego blogu i Was też przed nim ostrzegam, bo co to za człowiek, który sprawia taki zawód tylu osobom, a nawet się do błędu przyznać nie potrafi i uczciwie przeprosić.
Od dnia zapisania się na wymiankę lawendową szykowałam już paczuszkę. W dniu ogłoszenia par była ona już prawie gotowa, dlatego z tym zawodem było mi tak strasznie źle. Nie umiałam się pogodzić z tym, że mój prezent do nikogo miał nie trafić, bo ktoś miał taki smutny kaprys. Napisałam do pierwszej osoby, która się wpisała nade mną pod postem z widniejącymi parami wymiankowymi, gdzie nas obu nie było. Ta osobą była Marta prowadząca bloga *Lniany Zaułek*. Marta zgodziła się na to, abyśmy sobie zorganizowały prywatną międzyblogową wymiankę lawendową. Poznałyśmy się bliżej i wysłałyśmy sobie paczuszki. Dla Marty zaszalałam z szyciem przydasiowych woreczków. Nie było łatwo, bo przecież moja starusieńka już i rozklekotana mocno maszyna do szycia zna tylko ścieg zygzakowy, ale jakoś wyszyłam kilka woreczków. Jeden duży na całość drobiazgów:
Oto co pomieścił:
Lawendową akwarelkę, o której pisałam wcześniej, którą ozdobiłam zestaw papeterii:
Pachnące przydasie do domu:
W tym pachnący fioletowy susz:
Przydasie do szycia, bo Marta pisała, że zdarza jej się coś dziergać:
A także kilka karteczek, fioletową sówkę, którą Wam już pokazywałam, słonik z fioletową kokardką na szczęście dla miłośniczki porcelany, troszkę moich ulubionych herbatek w ramach słodyczy, bo umówiłyśmy się, aby to było coś zdrowego oraz żółto-fioletowy zestaw mojej filcowej biżuterii:
Udało mi się wszystko zapakować w pudełeczko i okleić papierem w kolorze fioletu, który będzie tłem poniższych zdjęć. =)
Marta przysłała mi ślicznie zapakowane pudełeczko pełne rozkosznych, ręcznie robionych, pachnących lawendą cudów:
Przygotowała mi szczegółową "instrukcję" podziwiania zawartości paczuszki:
Do "instrukcji" była załączona przeurocza malutka miotełka w spódnicy do wymiatania wszelkich smutków, która od razu zaczęła działać i robić porządek w moim stroskanym serduchu:
Paczuszka po otwarciu wprost wybuchła lawendowym zapachem:
Urzekło mnie kamienne serduszko znalezione na klifie oraz serduszko z papieru czerpanego, który dotykałam pierwszy raz w życiu:
Lawendowe kompozycje rozniosły cudny zapach po całym domu:
* w kuchni:
* przy moim łóżku:
W sercu paczuszki były drobiazgi, do których trzeba mieć wyjątkowo zdolne paluszki i cierpliwość:
Serwetka w lawendowym kolorze, śliczne bordowe kolczyki, o jakich marzyłam, pomysłowy hustecznik, na uszycie sobie którego jakoś nigdy nie mogłam znaleźć czasu i pierwsze uszyte dla mnie serduszko-zawieszka wypełnione lawendą - szczyt radości.
Profesjonalnie wydany album pełen autorskich aranżacji wnętrz wykonanych przez Martę oraz przepiękny, delikatny obrazek-wycinanka z ptaszkami, który sobie oprawię:
Rewelacyjna konfiturka oraz domek z ciasta solnego z dołączonym motto o miłości, pełnym życiowej prawdy:
Największą niespodzianką okazały się jednak białe kulki amarantusa, o którym nawet nie słyszałam nigdy:
Poświęcę mu trochę miejsca w kolejnym poście, bo nie wiem, czy Wy, kochani, słyszeliście o nim. ^^
Łezka mi się w oku zakręciła, kiedy zobaczyłam, ile serca można włożyć w rękodzieło i stworzenie dla kogoś paczuszki wymiankowej. To zaszczyt zostać tak obdarowanym. Cieszę się, Marto, że podobała Ci się paczuszka ode mnie - pakowana sercem, pełna treści, dobrego przekazu i radości w tych lawendowych sześciu ściankach przestrzeni zamkniętej tekturą, jak pięknie to ujęłaś - i dziękuję za Twój wpis na blogu. Pod wrażeniem Twoich rozlicznych talentów jest cała moja rodzina, która śle Ci pozdrowienia i życzenia wielu lat radosnej twórczości. Wciąż trudno mi uwierzyć, że to mnie spotkało to szczęście wymianki lawendowej z Tobą, bo nikt by tego lepiej w ramach jakiegoś losowania nie wymyślił. Z całego mojego prostego serducha dziękuję Ci za tą wymiankę, za wszystkie ciepłe słowa z Twojej strony i okazaną empatię w trudnych chwilach. I powtórzę słowa, które już znasz: to wielkie szczęście, że jesteś i że było mi dane poznać Cię bliżej. Pomogłaś mi na nowo poznać siebie samą. Zainspirowałaś pod wieloma względami. Pomogłaś postawić krok do przodu, sięgnąć wyżej i dalej, niż myślałam, że potrafię. Jesteś dla mnie mistrzynią rękodzieła. Po stokroć Ci za wszystko dziękuję. =*
Żeby zobaczyć, jak pięknie była zapakowana paczuszka od Marty musicie zajrzeć do niej na blog, bo jak się moja rodzinka zleciała do oglądania paczuszki, to nawet mi nie dali pomyśleć, a co dopiero zrobić zdjęcie. Ja mogę Wam tylko pokazać, co stało się z pudełeczkiem i górą papieru, w który było wszystko zapakowane:
Papier został wyprasowany, przycięty na wymiar i przyklejony do ścianek pudełeczka. Wieczko stało się dnem. Tak oto powstał niezbędnik krawcowej na większe przydasie:
To była wspaniała przygoda. Samych tak pięknych, inspirujących przygód życzę Wam wszystkim, kochani. =)
Piękne prezenty sobie stworzyłyście.. Aniu i tu sprawdza się przysłowie: "Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło" :)
OdpowiedzUsuńI pomyśleć że ja też miałam zapisać się na tą wymiankę..Pozdrawiam
Ale niemiło postąpiła eeeh... Też miałam się zapisać, ale stwierdziłam że nie mam tyle fioletów aby sklecić coś ładnego. Mam tylko nadzieję, że te pary które zostały wybrane będą zadowolone z całej zabawy.
OdpowiedzUsuńWpadłaś na niezły pomysł pisząc do kobietki która też wykluczono z wymianki :D Piękne paczuszki aaach :D
Pamiętaj o zabawie jesiennej :D Iza na pewno nikogo nie wykluczy od tak! :D
Pozdrawiam
A ja byłam prawie pewna, że w blogowym świecie są same dobre duszyczki... przykre. Ale piękne fiolety mmm uwielbiam takie klimaty:)
OdpowiedzUsuńWzruszyłaś mnie, Anulko, cieszę się,że sprawiłam Ci odrobinę radości...:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo cieplutko i dziękuję za bardzo ciepłe słowa oraz za życzenia całej Twojej Rodzinie, a o przykrych sprawach dotyczących niedoszłej, niefortunnej wymiany po prostu zapomnij...
Zrobiłaś bardzo piękne zdjęcia !
Rzeczywiście przykra sprawa wyszła z tą wyminką, fajnie to sobie rozegrałyście. Ostatecznie, poza straconymi nerwami, nie masz czego żałować.
OdpowiedzUsuńCo do amarantusa, to chciałam się trochę powymądrzać ;P i donieść Ci, że to roślina o bardzo wielu zaletach, która została w ostatnich latach na nowo "odkryta" przez przemysł spożywczy (czyli moją branżę) bo dotąd słynęła głównie z pięknych kwiatów w kolorach od bieli, poprzez amarant (stąd nazwa) po bordo. Sama nigdy go nie widziałam, tylko w postaci importowanej, potwornie drogiej mąki i wypieczonego z niej chlebka. Najkrócej mówiąc amarantus (=szarłat) ma dużo bardzo wartościowego białka i nadspodziewanie dużo żelaza o znacznie lepszej przyswajalności niż w tak zachwalanym szpinaku :)
Ale zrobiłam wykład ;) najwyższy czas zamilknąć :D
Pozdrawiam serdecznie!
Aniu w pierwszej kolejności muszę napisać,że uwielbiam czytać twoje posty.Jeżeli zaś chodzi o wymiankę to niech zostaną tylko te dobre wspomnienia bo naprawdę z tego co napisałaś będzie co wspominać.Wspaniałe prezenty sobie zrobiłyście.
OdpowiedzUsuńPrzykre jets to ze organizatorka wymianki tak sie zachowala :( Wasza wymianka prywatna widac po pieknych prezentach bardzo udana :)
OdpowiedzUsuńCo za niemiła sytuacja. Niektórzy są naprawdę nieodpowiedzialności i co najgorsze do błędu nie potrafią się przyznać...
OdpowiedzUsuńAle fajny pomysł z taką prywatną wymijanką:)
Bardzo miło mi się czyta Twoje posty, na pewno będę częściej zaglądać:)