Kochani walczę z poświątecznym kacem. Rozłożyło mnie fizyczne i psychiczne zmęczenie po przydługim świątecznym weekendzie, a co za tym idzie niemoc twórcza. Przez dom przetoczyło się za dużo osób, a ja nie lubię, jak moje cztery ściany zamieniają się w hotel, nie lubię jak we własnym domu nie mam spokoju. Głowa mi pęka i Etopiryna nie chce pomóc. Pomijając te kilka drobiazgów, przepraszam za moją nijakość. Choć czasu i sił mało, mam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie już normalniejszy i łaskawszy. Chcę poczuć się swojsko we własnej skórze i we własnych czterech ścianach. Tymczasem pragnę podziękować. Najpierw za tak dużo ciepłych słów dla małego motylka kanzashi z poprzedniego posta. Wyleciało mi z głowy, żeby zrobić mu zdjęcie koło linijki i na dłoni. Sama się na niego zapatrzyłam. ^^ Poprawię się. Tymczasem motylek spakowany czeka już w jednej z paczuszek gotowych do wysłania jutro:
Wioletko, Małgosiu, Aniu - drżyjcie - listonosz idzie. ^^
Jeśli chcielibyście zobaczyć jak wyglądają kwiaty kanzashi zerknijcie tu i tu. Na tym blogu aktualnie trwa candy, gdzie można wygrać taki kwiatuszek, tyle że nie z delikatnej wstążki, a ze zwykłej tkaniny.
Dziękuję również w imieniu brata za ciepłe słowa o jego ziemniaku faberge. Okazało się, że był on wart 200 zł, które wygrał. Farciarz, ale co by on zrobił, gdyby nie siostra, która mu pomogła i Wy, kochani. =P
No i jeszcze specjalne podziękowanie. Dla Karolinki, która kiedyś napisała mi w komentarzu, że moje pomysły, zwłaszcza te na utrzymanie porządku, się przydają. To strasznie miłe. Pomysłów będzie więcej, tylko czasu musi też być więcej. ^^ Od Karolinki otrzymałam tytuł "Perfekcyjnej Pani Domu". Ciągle się czerwienię, jak tylko mi się o tym przypomni. To największe z otrzymanych wyróżnień. Dziękuję, Kochana. =* Mam nadzieję, że do Japonii to Ty mnie zabierzesz. ^^ Dla Ciebie coś co lubię strasznie, co mogę jeść do oporu, co nigdy mi się nie znudzi i co kojarzy mi się z dzieciństwem, czyli...
... no właśnie, nazw jest bardzo wiele. Doliczyłam się w Internecie dziewięciu, a dla mnie to po prostu...
PAROWCE
(Buchty,
Parowańce, Pampuchy, Paruchy, Parzaki, Pąki, Pyzy drożdżowe,
Kluchy na łachu)
Składniki:
- 50 dkg mąki
- 5 dkg drożdży
- 2 jajka
- 1,5 szklanki mleka
- 2 łyżeczki cukru
- szczypta soli
- 5 dkg masła stopionego
Z
kilku łyżek ciepłego mleka, drożdży, 1 łyżki mąki i 1 łyżki
cukru sporządzić rozczyn, który powinien mieć konsystencję
gęstej śmietany. Ustawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia. Do
miski wsypać mąkę, wbić jaja, resztę ciepłego mleka i wlać
rozczyn. Ciasto na kluski wyrabiać ręką tak długo, aż będzie
odrywać się od brzegów miski. Wówczas dodać stopione i ostudzone
masło, szczyptę soli i dalej wyrabiać. Następnie miskę nakryć
ściereczką i ustawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia na ok. 30
minut. Gdy ciasto podwoi swoją objętość, podzielić je na ok. 15
części formując kule wielkości pączków i układać na stolnicy
posypanej mąką lub wycinać je po prostu szklanką:
Gdy kluski zaczną rosnąć, po ok. 10 minutach
gotujemy je na parze. Szeroki garnek z wrzącą wodą nakrywamy
płócienną ściereczką lub kawałkiem czystej firanki o malutkich oczkach i obwiązujemy sznurkiem wokół brzegu lub gumką pasmanteryjną. Na
ściereczce układamy kluski partiami i nakrywamy pokrywką:
Gotujemy
ok. 10 min, aż będą puszyste. Polewamy roztopionym tłuszczem, aby się nie posklejały:
Kluski podajemy z tym, co lubimy najbardziej: na słono lub na słodko, na gorąco z sosem
jagodowym lub innym owocowym, stopionym masłem i cynamonem albo na zimno z
pieczenią i sosem. Ja lubię z gulaszem z piersi z kurczaka ze świeżo posiekaną natką:
Oraz ze słodkim sosem:
Zajrzyjcie na blog Mała rzecz a cieszy, gdzie Agnieszka pokazuje "studencki" sposób podgrzewania parowców kupionych w sklepie - "Jak przygotować pyzy na parze po studencku w 3 minuty". ^^
Na koniec podziękowania dla autorki słodkiej ptaszyny:
Elemelek, który oficjalnie dziś z nami zamieszkał, przyleciał z bloga sabi-chic, gdzie uśmiechnęło się do mnie szczęście. Nie miał łatwego lotu, bo zazdrosne gołębie pocztowe Poczty Polskiej zaostrzyły sobie pazury na jego skrzydełka i starały się mu je podciąć. Elemelek jednak się nie dał. =)
piękny Elemelek...a Ty się kuruj :)
OdpowiedzUsuńi twórz w tej trudnej japońskiej technice, bo cuda Ci w tego wychodzą!:)
Pozdrawiam ciepło
ptaszyna piękna !
OdpowiedzUsuńwidzę Aniu, że produkcję masową uskuteczniasz !
o bym zapomniała... a gdybyś mogła przepisik wrzucić na pierniczki świąteczne... osobiście lubię bardziej miękkie ..
no bo do kogo mam się zwrócić jak nie do Ciebie w tej sprawie ? hihi
Kluski na parze..mmm..pycha. Nigdy jeszcze nie robiła, może dzisiaj spróbuję. Aniu, dzięki za przepis :)
OdpowiedzUsuńMoja droga, też miałam gości na weekend, a wcześniej rozłożyło mnie przeziębienie. Powinnam teraz czytać do kolokwium, ale tak jak Ty potrzebuję trochę spokoju i oddechu. Życzę Ci żebyś siły zregenerowała szybciutko i wróciła do tworzenia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
uwielbiam parowce...robię z trochę innego przepisu ale wypróbuję i Twój:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam z Kuźni Upominków:)
Ja też zdecydowanie wypróbuję przepis :) Śliczny prezent dostałaś :) Pozdrawiam D.
OdpowiedzUsuńMi właśnie udało się uwolnić od niemocy twórczej. Zaraz wychodzę na zakupy i muszę zaopatrzyć się w kopertę :D i też pędzę na pocztę :-)
OdpowiedzUsuńAniu, przyjdź do mnie na bloga :))
OdpowiedzUsuńAch, ci listonosze się przez nas napracują ;-)
OdpowiedzUsuńA kluchy na łachu! jak fajnie, że mi przypomniałaś, tak dawno nie robiłam :-)
Mam nadzieję że przyjmiesz wyróżnienie. żapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńU mnie mowiło się kluski parowane ,ew.pampuchy ,uwielbiam je z sosem truskawkowym :)
OdpowiedzUsuńSame smakołyki tu u ciebie
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem garnki https://duka.com/pl/gotowanie-i-pieczenie/garnki-i-rondle są bardzo fajne i całkiem niedawno je właśnie kupiłam. Teraz wiem już co to różnica w gotowaniu, gdyż od razu stało się prostsze oraz bardziej przyjemne.
OdpowiedzUsuń