wtorek, 9 października 2012

Nic dwa razy sie nie zdarza...

Bardzo lubię wiersz Wisławy Szymborskiej o tym, że nic dwa razy się nie zdarza:
 
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
 
Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.
 
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy...

 
Przypomina mi on o ulotności i przemijalności wszystkiego, co mnie otacza. Przypomina o tym, aby iść przez życie jak najwolniej, z oczami otwartymi, rozglądając się. Przypomina mi o tym, aby czasu szukać i czas znajdować - dla siebie, dla bliskich, dla ludzi, których się mija, żeby mieć czas na pasje, marzenia i spełniać je bez czekania na lepszy czas, lepszą chwilę, której może już nie być.
 
Za mną kilka niełatwych, zabieganych, zapracowanych, w dużej mierze poza domem spędzonych dni. Za mną wyjazd do Wrocławia, gdzie nie byłam dłuższy czas. Miałam pojechać tam i z powrotem, szybko, tramwajem, ale wyszło inaczej. Szłam przez dworzec PKP, który tak się zmienił po remoncie, z zewnątrz, ale i od środka:
 


 
W tym dużym mieście tak łatwo zauważyć zmiany gołym okiem. Ludzie jednak ciągle jakby tacy sami, tak samo zabiegani, zapatrzeni przed siebie. Tylko turyści z Niemiec na Placu Katedralnym zasłuchani w swoich przewodników kontemplują wieże katedry.
 
Podczas spaceru przez miasto naszło mnie na wspomnienia i refleksje nad tym, co było, co jest i co będzie, nad granicą tego, co zauważamy, a co nam umyka, nad tym, jak wiele paradoksów nas dotyka. Myślałam o tym, co może mnie jeszcze zaskoczyć, a co już nie.
 
Wygrzebałam trochę zdjęć, na których uwieczniłam chwile mojego zadziwienia nad rzeczywistością.
 
Na pierwszym tramwaj, który wyjechał sobie z szyn na drogę w zimie na skrzyżowaniu, jakby zapomniał, ze w tym miejscu skręca, bo nie ma tu toru na wprost:
 
 
Choinki wzdłuż bloków, na trawnikach, które wyglądały, jak wyrzucone przez okno po świętach:
 

 
Blok, jak wiele na tej ulicy, na wąziutkim parapecie coś czarnego, skulonego, ale nie ptak - kot wystawiony za okno:
 
 
Idę ulicą, mija mnie para starszych pań, ubranych w markowe dresy z profesonalnymi kijkami nordic walking. W przeciwną stronę idzie mężczyzna, który podpiera się dwoma sztachetami:
 
 
Wchodzę do sklepu obuwniczego, patrzę, a na półce pantofelki jak z bajki o Kopciuszku. Chcę poczuć się królewną i co? Oczywiście nie ma mojego rozmiaru, żeby przymierzyć. W sklepie zdjęć robić nie można, ale jakoś trzeba uwiecznić to piękne marzenie, choćby ochroniarz miał zaraz potem wyrzucić za drzwi na zbity pysk:
 
 
Na kursie baristycznym pani uczy jak zrobić pojedyncze serduszko - wychodzi jej... podwójne, a mi za pierwszym razem idealne:
 
 
Ciężki los zmusza do dzielenia modemu internetowego z bratem - zabierając go z domu, muszę mu zostawiać kartkę z wiadomością, aby nie szukał i się nie denerwował. Wracam do domu i wita mnie znienawidzona kartka wołająca "rozlicz się z modemu":
 
 
Siedzę sobie na podłodze i przeglądam gazetę. Nagle coś idzie sobie koło mnie. Myślę "mysz" - przyglądam się bliżej, a to nietoperz:
 
 
Kiedy przeglądam oferty na Allegro i widzę takie ogłoszenie, to moja pierwsza myśl - na pewno facet wystawiał. Sprawdzam - facet:
 
 
Faceci to mistrzowie nie tylko wystawiania ofert, ale ich pakowania tym bardziej. Wiecie, ile materiałów potrzebuje facet, żeby zapakować małą puszkę sprayu?
 
 
Wielki karton, wielki worek, calutką gazetę z ogłoszeniami motoryzacyjnymi:
 
 
Do tego kilometr taśmy do pakowania, żeby to zamknąć w pogniecionym pudle:
 

I kilometr taśmy przezroczystej, żeby Ci utrudnić maksymalnie zobaczenie, co Ci zapakował:

 
Po zapakowaniu wysyła Ci mail z prośbą o dopłatę, bo cena przesyłki po zapakowaniu w "tajemniczych okolicznościach" wzrosła ze względu na wagę. A Ty czekasz przez strupa tydzień na przesyłkę, bo Ci o tym pisze w piątek pod wieczór.
 
Jeśli myślicie, że to wyżej to szczyt możliwości pakowania, to się mylicie. Bywało ekstremalniej. Przy tej się popłakałam:
 

To zaś to kilometr folii bąbelkowej owinięty kilometrem taśmy przezroczystej, z której nie mogłam wydobyć tej malutkiej pary kolczyków:

 
 
Czasem chcę, żeby coś się powtórzyło, a czasem mam nadzieję, że to się drugi raz nie powtórzy.
 
Życie jest jednak bardzo skomplikowane w swoim scenariuszu.
 
Zostawiam Wam jeżyka, który prosty wcale nie jest:
 
 

9 komentarzy:

  1. Aniu :) Tak mi się podoba Twój post! Czytałam i śmiałam się głośno :D Aż moja Charlotte usiadła koło mnie i przyglądała się jak na głupią :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też się uśmiałam,czasami to co nas spotyka w ciągu dnia woła o pomstę do nieba.Najbardziej było mi,żal tego pana ,który nie miał pieniędzy na profesjonalny sprzęt a stałe bywalczynie sanatoriów tak.Życie jest niesprawiedliwe,ale trzeba z nim walczyć,nie można się poddawać.Ostatnio mam jakieś takie kiepskie dni.Chyba jesienna chandra na mnie wpłynęła ;-(

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj jest chyba taki dzień paradoksów :)
    Świetnie to napisałaś Aniu:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twój post wprawił mnie w bardzo refleksyjny nastrój. Sama bardzo lubię ten wiersz Szymborskiej. A z tymi paczkami to racja jedna mała rzecz i ja mam cały pokój zasłany gazetami i folią :) Bardzo fajnie to wszystko ujęłaś w swoim poście. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. refleksje..refleksje...pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj...a myślałam,że tylko mnie nachodzą ostatnio takie refleksje...To jak nic z powodu Pani Jesieni :)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. zawsze z ciekawością czytam Twoje notki, są takie urocze i tak mi miło się robi jakoś no!:)choo na Candy do mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. super post:) od razu humor mi się poprawił:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na drugi raz pojedziesz polskim busem;)
    Ja jeżdżę nza 5 zł do Wrocławia;)
    Płodna jesteś jak czarnoziem;)
    Całusy M.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy konstruktywny i inspirujący komentarz. =)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...