Choć Boże Narodzenie za ponad dwa miesiące, już powoli pojawiają się pierwsze zwiastuny świątecznej gorączki. Pragnienie świąt budzi się wraz z pierwszymi konkretnymi chłodami, choć dopiero niedawno zaczęła się jesień. Jedne blogi żyją kolorowym jesiennym wyzwaniem, a inne już planują pierwsze świąteczne rękodzieła. Zrobiło się tak bajeczne kolorowo i wesoło. Przyznam się Wam dzisiaj, że i u mnie powstało pierwsze świąteczne dzieło. Troszkę nieplanowo, bo po prostu potrzebowałam jakiegoś wzoru w kolorze szarym, srebrnym, ale to tak na już i padło na gwiazdki, bo tylko je miałam w tej gamie kolorystycznej. Jeszcze Wam tej podkładki nie pokażę, bo nie skończyłam jej, ale wkrótce się pochwalę całym kompletem decu różności, które ćwiczę dzielnie, co wcale takie proste nie jest, za to bardzo czasochłonne. Oczywiście decu to tylko jedna z tysiąca rzeczy, które robię jednocześnie, bo inaczej nie umiem. Moje motto rękodzielnicze jest proste i szczere do bólu:
Robienie jednej rzeczy na raz, to strata czasu.
Jak mi w głowie zapala się lampka z nowym pomysłem, to mnie nosi i zamiast kończyć coś, co dopiero zaczęłam, zaczynam robić coś nowego. Ktoś już kiedyś ujął to bardzo zgrabnie:
Inspiracja nie znosi długich zaręczyn, chce natychmiastowego ślubu z działaniem.[ Brendan Francis ]
W praktyce jest to uciążliwe dla mnie, ale ma tę dobrą stronę, że ja prędzej czy później kończę to, co zaczęłam, tylko wszystko robię na raty. Dobrnięcie do końca daje mi wiele satysfakcji i przynosi radość. Udaje mi się dotrzymać wszystkich terminów jak narazie, jeśli są konkretną datą. Staram się wszystko w miarę mieć przemyślane i zaplanowane, nawet zapisane, zwłaszcza kiedy zaczynam się gubić. Przez ostatnie dwa dni pisałam sobie listy, co ma się znaleźć w paczuszkach, które obecnie tworzę. Jest ich kilka, dokładnie to siedem, z czego trzy wymianki zbiorowe, a cztery prywatne. Do tego wykradam czas na kilka upominków, w tym te z zabawy "podaj dalej". Przez to piszę posty rzadziej, ale staram się Was bardziej zaintrygować. Chcę w tym miejscu bardzo Wam podziękować za ciepłe słowa o tym, że miło się Wam czyta, to co piszę. Mi się bardzo miło czyta Wasze komentarze. Tak jak to mówi motylek z paska bocznego - Wasze pomysły i komentarze mnie uskrzydlają. Bardzo Wam za nie dziękuję. Każde słowo od Was jest jak światełko na choince, które sprawia, że w serduchu jest cieplej i bardziej się wszystko chce, niż nie chce. =) Jakoś tak się przyjęło, że nie komentuję komentarzy u mnie, ale odwiedzam Wasze blogi i zostawiam Wam kilka słów. Dzięki temu wiem, co u Was słychać. Dziękuję też za wszystkie podrzucane linki - moja ciekawska natura sprawia, że wszędzie mnie pełno. ^^ Mnie można wszystkim zainteresować - trzeba tylko mieć na to jakieś dobre argumenty. Wasze blogi są pełne inspiracji, a dla mnie nowe inspiracje to jak głęboka woda, która pozwala wypłynąć w dal i poznać nowe lądy. =)
Bardzo mnie cieszy, że w moim słoiczkowym konkursie przybyły kolejne zgłoszenia i ciekawe pomysły:
Ogłoszenie wyników konkursu już za 17 dni. Komisja będzie mieć trudny wybór, bo pomysły bardzo różne, a co jeden to ciekawszy. Wśród tysiąca rzeczy, które u mnie "się robią", są maskotki - nagrody pocieszenia w konkursie, które się szyją. Zobaczycie je niebawem, a tymczasem "sprzedam" Wam pomysły na ozdoby, które są do wykonania na grubo przed świętami, czyli najlepiej teraz. =)
Po pierwsze chciałabym Was zachęcić do wysuszenia sobie owoców. Nie pytajcie mnie, które owoce się nadają, bo wszystkich, które Wam na myśl w tej chwili mogą przyjść, nie sprawdziłam, czy się nadają. Testowałam:
* gruszki:
* cytryny:
* limonki:
* pomarańcze i mandarynki:
Suszone plasterki owoców przy pomocy kleju zostały przytwierdzone do patyczków po szaszłykach i utworzyły barwne, pachnące bukiety, tyle że zdjęcie mi wsiąkło, więc spróbujcie uwierzyć, że takie były. Z suszeniem owoców to jest tak, że jest kilka zasad:
- im owoc mniej soczysty, tym bardziej się nadaje, bo żeby się efekt suszenia nie psuł (czytaj nie spleśniał), to cały sok musi wyparować z plasterka:
- plasterki nie mogą być za grube, bo się nie wysuszą dokładnie i się będą psuć:
- plasterki nie mogą być za cienkie, bo się bardzo poskręcają podczas suszenia i rozpadną na części po suszeniu:
- plasterki tym szybciej wysychają i są tym mniej poskręcane, im częściej się je przewraca podczas suszenia:
- dobrze jest je kroić bardzo ostrym nożem - wtedy są równe i ładniejsze po wysuszeniu - oraz odsączyć dokładnie na papierowym ręczniku przed położeniem na to miejsce, gdzie będą się suszyć:
- jest kilka sposobów suszenia:
1. w suszarce spożywczej, takiej od suszenia grzybów głównie,
2. w piekarniku na blaszce wyłożonej folią aluminiową w temperaturze ok. 100 stopni Celsjusza,
3. na grzejniku rozłożone na tekturce owiniętej folią aluminiową.
- sposoby suszenia można łączyć - ja np, najpierw podsuszyłam w piekarniku, żeby sok szybciej odparował, a potem powoli dosuszałam na grzejniku.
Dodatkowo do świątecznych bukietów polecam takie pachnące pręciki:
Te pręciki to patyczki szaszłykowe zanurzone w rzadkiej brei mączno-wodnej obtoczone w pachnących rzeczach znalezionych w kuchennych szafkach - w kawie, cynamonie, przyprawie do piernika...
Zachęcam Was do zbierania darów jesieni na spacerach, szczególnie tych, które nadają się do zasuszenia i wykorzystania w kompozycjach, zarówno jesiennych jak i tych świątecznych potem, szczególnie szyszek. Takie dobrze wysuszone dary jesieni przechowywać możemy w szczelnych słoikach i co roku wyciągać w czasie przygotowywania dekoracji:
Możecie przechowywać takie "suszki" osobno, albo jako gotową do wyłożenia mieszankę świąteczną:
W mojej mieszance są: szyszki, orzechy włoskie, orzechy laskowe, laski cynamonu, goździki, kawałki kory kokosa oraz plasterki pomarańczy posypane cynamonem. Z posypywaniem plasterków pomarańczy cynamonem trzeba pamiętać, że cynamonu nie można sypać na nie za dużo, bo ta przyprawa bardzo spowalnia proces suszenia i sprawia, że pomarańcze strasznie ciemnieją.
Robiąc przedświąteczne zakupy warto pamiętać o pachnących przyprawach, szczególnie o goździkach:
Pomarańcze udekorowane nimi roztaczają cudowny zapach w domu, a smakują bardzo ekscentrycznie kiedy przejdą ich aromatem:
Jeśli znajdziecie wolną chwilę w przedświątecznym czasie i najdzie Was ochota na cytrusy, to pomyślcie o mandarynkowych lampionach. Wybierzcie w sklepie ładne, duże mandarynki, ale nie przejrzałe zbytnio:
Sposób oszczędny, czyli taki, który pozwala otrzymać dwa lampiony z jednej mandarynki, polega na nacięciu ostrym, wąskim nożem mandarynki zygzakiem wokół owocu, tak oby ostrze dosięgało środka owocu:
Krok drugi polega na jak najdelikatniejszym rozerwaniu owocu na dwie części - dlatego tak ważne jest dokładne cięcie do samego środka - najlepiej nad miską, bo sok rozpryskuje się na sporą odległość:
Miąższ najłatwiej dokładnie usunąć łyżeczką:
Nie powinno zostać nic mokrego w skórce ani na skórce, a dodatkowo trzeba ją osuszyć papierowym ręcznikiem pocierając tak, aby nadać jej większy połysk:
Drugi sposób otrzymania lampionu - nieoszczędny, który pozwala otrzymać tylko jeden lampion z jednego owocu - polega na nadskubaniu skórki od strony ogonka (to bardzo ważne - inaczej będzie nam bardzo trudno go potem wyłyżeczkować) tak, jakbyśmy się dobierali do jajka na miękko:
Następnie ostrożnie trzeba wyłyżeczkować w nim miąższ:
Lampiony przed użyciem warto dobrze wysuszyć, aby się nie zaczęły psuć i dłużej cieszyły oko. Trzeba je umieścić na czymś co wchłonie ewentualną wilgoć, ale zarazem będzie proste, co sprawi, że potem lampiony będą prosto stały. Ja polecam powolne ich suszenie na grzejniku, gdzie rozkładam im gazetę:
Ze świeczuszkami w środku prezentują się tak:
Zapalone pokażę Wam dopiero na święta. Narazie się suszą. Robiłam je dzisiaj, specjalnie dla Was, żeby pokazać. =)
Na koniec chcę Wam pokazać nagrodę-niespodziankę, która stała się moim szczęśliwym losem w candy zorganizowanym na blogu zaczarowany świat:
To prześliczny, gruby, długi, koralikowy naszyjnik w odcieniach szarości wykończony ładnym, praktycznym zapięciem, który miał już swój debiut:
Strasznie się nim cieszę, bo takie koralikowe cuda mogłam dotąd podziwiać z daleka na blogach u przezdolnych dziewczyn, które potrafią takie rzeczy stworzyć i u szczęśliwców nimi obdarowanych. Zdjęcie nie oddaje jego misteryjności i uroku. Przyznaję, że nie miałam wcześniej żadnego naszyjnika, tylko srebrny i złoty łańcuszek, który i tak nosiłam pod bluzką. To mój pierwszy, który mogę nosić z dumą, czując się jak prawdziwa dama. Dziękuję całym serduchem organizatorce za candy i tą niezwykłą niespodziankę. Mam nadzieję, że nie zasypiecie mnie lawiną pytań, czemu na zdjęciu znów nie mam głowy. Wybaczcie, ale brat nie ma dla mnie teraz czasu, bo na dniach ma obronę licencjatu i tylko mu to w głowie. Ja to rozumiem i szanuję. Trzymam za niego kciuki i nie chcę go niepotrzebnie rozpraszać. Zdjęcie musiałam zrobić sobie sama. Obiecać mogę Wam, że w najbliższym czasie ogarnę trochę archiwum i pokażę Wam więcej zdjęć z moją głową w roli głównej. Cierpliwości, kochani. =)
aaaaawiesz co Aniu to ja myślałam,że ja jestem nocnym Markiem w połączeniu z rannym ptaszkiem ,ale Ty zecydowanie pobiłaś mnie na głowę ;-)
OdpowiedzUsuńco do posta.Bardzo mi się dobrze czytało bardzo lubię Twoje pomysły a dzisiejszy mnie tak nakręcił ,że mam ochote wywiesic świąteczne skarpety i postawic choinkę w domu ;-D
bardzo fajne pomysły naprawde nie myślałam,że z tak prostych rzeczy bez nakładu dużych pieniedzy można ozdobic dom;-) Koraliki śliczne ,ale znowu coś uciełaś ;-D dziewczyny pewnie znowu Cię zlinczują ;-D ja jak ogarnę teraz wymianki oczywiście za Twoją zgodą też coś dla Ciebie przygotuje,dostaniesz już taki niby prezent świąteczny ode mnie ^^
Ojojoj...Ty jesteś pracowita dziewczyna! I do tego pomysłowa:))))
OdpowiedzUsuńWszędzie pełno jest świątecznych klimatów i powoli ,bardzo powoli zaczyna i mnie się to udzielać.Przyznam,że poprzez to moje złe samopoczucie długo nic nie przychodziło mi do głowy.Jak widzę tyle ciekawych pomysłów to może w końcu zbiorą się i we mnie siły... :)Pozdrawiam Cię Aniu serdecznie :)
same cudeńka tu u ciebie niektóre rzeczy już próbowałam robić a niektóre ciekawe na pewno wypróbuję moje córeczki będą miały dobrą zabawę:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU Ciebie Aniu, jak zwykle dużo się dzieje. Pomysły masz niesamowite. Uwielbiam zapach pomarańczy z goździkami. Pomysł na świeczki w łupinkach jest super. Myślę że wygląda to bajecznie wieczorem. Urzekły mnie pachnące patyczki. Jestem ciekawa czy pachną? Pozdrawiam Cię ciepło :)
OdpowiedzUsuńpomysły super...a ten zapach cytrusów wymieszany z korzennymi przyprawami CUDO!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
wow ... fajne Aniu lampiony i do tego na pewno pachnące... dobrze, że przypomniałaś ... jabłka muszę wysuszyć ...
OdpowiedzUsuńgratuluję prezenciku
Ale Ty to masz pomysły swietne :)Lampiony z pomarańczy muszą cudownie pachnieć i fajny pomysł na te patyczki :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi sie tez cytat o inspiracji;))
fajne pomysły szczególnie zachwyciły mnie pachnące patyczki i lampiony...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj moja Droga Dobra Duszyczko coś Ci ja wiem o tych już bożonarodzeniowych przygotowaniach ;) A Twoje "mandarynkowe lampiony" mnie urzekły i pewnie zrobię w domu takie na wigilijny stół :)
OdpowiedzUsuńWitaj w klubie, Aniu, ja też już myślę o świętach i powoli się do nich szykuję:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Ale świetne pomysły. Suszyłam kiedyś cytrusy ale niestety nie wyszły efektowne. Następnym razem wykorzystam Twoje rady.
OdpowiedzUsuń