Od dłuższego już czasu chodził za mną pomysł zagospodarowania starego niemieckiego kalendarza, który nie wiadomo skąd wziął się kiedyś u mnie w domu. Szukałam, pytałam i tu i tam, czym jest art.-journal, a czym SMASH! i nie poznałam odpowiedzi. Mam wrażenie, że osoby, które bawią się w to, same dokładnie nie wiedzą, gdzie jest ta granica, żonglując tylko modnymi pojęciami. A mi do szczęścia potrzebne było miejsce na tematy mniej lub bardziej banalne, na sztukę lekką i przyjemną, z wykorzystaniem tego, co się akurat nawinie:
I tak majowy deszczyk stał się bohaterem śmieciosztukowego wpisu. ^^
A kto mi powie, co to za technika i dlaczego, ma całusa, a nawet dwa. =* =*
Ja nie znam się na tych formach i nie mam pojęcia jaka jest różnica - szczerze mówiąc, wydaje mi się, że artżurnale, smasze i skrapy mają tak naprawdę ten sam cel. A temat shasha podjęły w końcu dziewczyny na Przyklej to:
OdpowiedzUsuńhttp://www.przyklejto.blogspot.com/2013/05/zrob-to-smash-domowej-roboty-vol-1.html
Pozdrawiam,
Asia
hehe:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, SMASH to przede wszystkim marka. Ja osobiście "journalinguję". Na mój art-journal "zaadaptowałam" kalendarz biurkowy. Drugi mniejszy, zrobiłam z białych kopert złożonych na połowę i zszytych razem. Gratuluję pomysłów i tego, że próbujesz czegoś nowego:)
OdpowiedzUsuńHaha - ja się w tych definicjach w ogóle gubię ;)
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej bez wątpliwości stwierdzam, że u Ciebie znów świetna praca :D
Ja tam nie mam pojęcia ale wygląda to super :-) Twoje prace są bardzo inspirujące. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie znam się na tym co robisz, stwoerdzam jedno: to fantastycze rzeczy!! Brawo! Brawo! Będę to stale zagladać:). Zapraszam do siebie: http://rozoweszydelko.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń