piątek, 28 grudnia 2012

DEKALOG DYSKOPATYKA

Dyskopatia to choroba, której istotą jest pęknięcie wewnętrzne pierścienia włóknistego krążka międzykręgowego, a następstwem przemieszczenie jądra w kierunku szczeliny pierścienia. Brzmi dziwnie ta definicja, ale to nic innego jak niepożądane przemieszczenie tego, co oddziela kręgi kręgosłupa od siebie, co sprawia że przestaje on spełniać swoją podstawową funkcję podtrzymującą ciało w pionie:

(źródło: link)

Choroba ma kilka etapów:
 
 
(źródło zdjęcia: link)
 
Mój pech zetknięcia z tą chorobą był niestety bardzo klasyczny. Źle chwyciłam coś zbyt ciężkiego i szarpnęłam, nie zdając sobie sprawy z tego, że mam bardzo wątły kręgosłup. Gdyby nie to, że uznano mnie kiedyś za zdolną, kazano pilnie chodzić do szkoły, siedzieć i się uczyć, łącznie ze skończeniem studiów, może nigdy by mnie to nie spotkało. Siedzący tryb życia to gwóźdź do trumny, ale tego nie uczą niestety w żadnej szkole. Kolejny gwóźdź to nieergonomiczne krzesła, które są wszędzie, nie tylko w domach, ale w każdej praktycznie instytucji, z gabinetami lekarskimi na czele. Odcinek lędźwiowy nie jest z gumy i nie wytrzymuje w końcu obciążenia. Mi nie wytrzymały aż dwa dyski na raz. W jednym powstała wypuklina, w drugim przepuklina uciskająca korzenie nerwowe nóg. Miałam pecha, bo nikt wypadku nie widział. Nikt nie wiedział, co się właściwie stało, jak upadłam,  upadłam, bo nie czułam nic od pasa w dół. Po upadku był tylko potworny ból, potęgujący się przy najmniejszym poruszeniu. Miałam pecha - nie zemdlałam, wszystko czułam i słyszałam, tylko ból i przerażenie nie pozwalały mi się wysłowić. Nikt nie wezwał pogotowia. Czekałam kilka godzin aż łaskawie przyjechała do mnie lekarka pierwszego kontaktu, która przepisała leki i nic więcej, bez diagnozy, jakiegokolwiek skierowania, skazując mnie na postępujące kalectwo. Przez półtora miesiąca leżałam w domu na łóżku w bezruchu cierpiąc fizycznie i psychicznie, łykając cholerne glikosterydy, po których tyłam na potęgę. Aż powiedziałam sobie dość. Przestałam brać cokolwiek i zaczęłam na siłę, wbrew bólowi, zdana na instynkt spełzać z łóżka i próbować się podnosić chwytając obolałymi rękoma wszystkiego, stawać na nogach odmawiających jakiejkolwiek współpracy. Czułam się tak, jakbym zapomniała, co to znaczy chodzić. Nie bałam się, że w ten sposób, walcząc resztką sił o normalność, zrobię sobie krzywdę. Nic gorszego nie mogło się już stać. W swoich oczach byłam przecież niechodzącą kaleką, której nie udzielono niezbędnej pomocy. Wyczaiłam, jakie pozycje niosą mniejszy ból - na czworaka, bo nie obciąża kręgosłupa, a potem na kolanach. Pozdzierałam sobie skórę na łokciach i na kolanach - nie zagoiły się jeszcze, choć od tamtego czasu minęło trzy i pół roku. Jak to możliwe? To proste. Pierwszy raz miałam szczęście - Nie zrobiłam sobie krzywdy ucząc się od nowa chodzić. Wysunięte dyski cofnęły się. Powoli wróciłam do normalności, nawet do pracy. Po sześciu miesiącach ból jednak zaczął wracać. Najpierw na krótko, potem na coraz dłużej, w coraz mniejszych odstępach czasu. Dyski wysuwały się znowu, aż tak bardzo zablokowały korzenie nerwowe, że nie mogłam już chodzić, a ból był nie do zniesienia i nie mogłam pracować. Byłam u lekarki, nie jeden raz, ale ona uważała, że to przez pracę i przemęczenie mnie boli. Kompletnie wszystko bagatelizowała. Pewnego razu zażądałam wprost skierowania do neurologa i powiedziałam, że bez niego nie wyjdę, bo to pewnie ostatni raz, kiedy dałam jeszcze radę wyjść z domu. Nieodpowiedzialna lekarka dała mi w końcu skierowanie, ale wskazała najgorszą przychodnię, gdzie nie sposób się było dostać do lekarza. Czekałam na wizytę, a mój stan się pogarszał. Lekarka nie mogła uwierzyć, ze trafiłam do niej z takim bólem po tak długim czasie. Nie wspomniała nawet o jakimkolwiek doraźnym ulżeniu w bólu, Wręczyła skierowanie na rezonans magnetyczny i kazała się pojawić znowu. Najwcześniejszy termin na badanie był za cztery miesiące w odległej o sto kilometrów placówce. Czekałam. Na poczekalni czekałam ponad godzinę, bo przez nieodpowiedzialnego pacjenta, który wniósł klucze, badania wstrzymano. Samo badanie było tak nieprzyjemne i tak strasznie się dłużyło, bo nie mogłam wytrzymać z bólu, nie mogłam się wyprostować, ani uspokoić, cała drżałam. Nikogo nie obchodziło, że muszę pojechać i wrócić sama. Gdybym się przewróciła, nie dałabym rady wstać. Łut szczęścia - przetrzymałam. Chciałam się zapisać do neurologa, pięć razy pytałam i pięć razy usłyszałam, że zapisów nie ma, żadnych - ani na ten rok ani na następny. Zdychałam i nikogo to nie obchodziło. Mama zapisała mnie do neurologa prywatnie. Kobieta poświęciła mi kilka minut. Oczywiście nie wspomniała o żadnej chemii, aby doraźnie ulżyć. Jakby nie zważając zupełnie na mój ciężki stan, skierowała do ortopedy, jakby to chodziło o złamanie. Odczekałam na wizytę, która była w oddalonej miejscowość, potwornie daleko od przystanku i jeszcze za wcześnie przyjechałam, bo kobieta na recepcji podała mi złą godzinę, od której przyjmować miał lekarz. Umierałam już z bólu na korytarzu, a musiałam jeszcze przepuścić ośmioro niemowlaków, bo lekarz był "uniwersalny", a maluchów nie obowiązywała kolejka. A on... On nie mógł uwierzyć, że tak długo szukam pomocy, że nie pomógł mi dotąd nikt, w tym żaden neurolog, nie wspomniał o żadnej chemii, a w dodatku skrytykował źle wykonany i nie nagrany na płytę rezonans, na który tyle przecież czekałam. W trakcie wizyty zaś zlecił dodatkowe zdjęcie rentgena i kazał mi na nie natychmiast iść. Nie mogłam się wdrapać na to cholerstwo, a już zupełnie wyprostować, a potem wrócić do tego ortopedy i wysłuchać, że on nic nie widzi, że to nie jego działka, że płyta jest do wyrzucenia, że nie wierzy w ten ból, że widzi mnie u psychiatry i żebym do niego nie wracała. Miałam ochotę mu przypierdolić, ale nie miałam siły. Tak mnie potwornie bolało, że czułam, iż nie dam rady wrócić tego dnia do domu i przyjdzie mi nocować na schodach tej przeklętej przychodni. I tak by pewnie się to skończyło, ale na szczęście była tam u niego jakaś asystentka, która zapytała tego oszołoma, czy coś wypisują. Kazała jej na odczepnego wypisać skierowanie na rehabilitację. W sumie to ona zdecydowała, co zostało wypisane. Nie wróciłam do domu z pustymi rękoma, ale z wielkim kłopotem, ponieważ nigdzie w okolicznych przychodniach nie prowadzili zapisów na tą gimnastykę, którą miałam na skierowaniu. Wszędzie, gdzie resztką sił w zębach zanosiłam skierowanie, słyszałam "nie". W jednej z przychodni zapytałam wprost, gdzie jeszcze mogę iść, żeby w ogóle miało to sens. Dostałam adres, ale pod tym adresem zapisów nie było. Czas leciał, a skierowanie traciło ważność. Znikały resztki nadziei, że jeszcze coś się stanie. Kuzynka, która przyjechała w odwiedziny zainteresowała się, co się dzieje. Też nie mogła uwierzyć, że tyle czasu nikt nie zrobił nic. Trzy razy zabrała mnie na prywatną wizytę do pewnej rehabilitantki, która stwierdziła, że mój stan jest za ciężki na jakąkolwiek rehabilitację. Zaproponowała masaże rozluźniające, aby zmniejszyć napięcie mięśni, a przez to ból. Jako pierwsza zaproponowała branie leków, żeby wzmocnić organizm i ograniczyć ból. Pomogła, ale nie chciała podjąć się rehabilitacji i zabiegów ze skierowania. Widziała, że jestem za słaba. W międzyczasie zbliżył się dzień, kiedy miały ruszyć zapisy na rehabilitację w przychodni. Kuzynka zawiozła mnie tam. Zapisy były od ósmej rano. Byłam o ósmej dwadzieścia, a przede mną było pięćdziesiąt osób, zaś zapisy już na lipiec. Ostatnia iskierka zgasła. Osunęłam się na schody, a ludzie przechodzili obok mnie nie przejmując się wcale, że dogorywam. Znieczulica jest w tym kraju faktem. Kuzynka widząc tą beznadzieję zabrała skierowanie i pojechała do jeszcze innej rehabilitantki, która kiedyś jej pomogła, zapytać, co ma robić, gdzie mnie zabrać. Ta wskazała jej pewne miejsce i osobę. Kuzynka wróciła po mnie i zabrała tam. Po chwili zaczynała akurat dyżur pani od planowania rehabilitacji. Ja już nie widziałam na oczy z bólu i nie mogłam mówić, żeby wytłumaczyć, co mi jest. Nie mogłam stać, wisiałam na klamce. Kuzynka podała skierowanie i poprosiła o pomoc. Pani spojrzała tylko na mnie, na to skierowanie nieszczęsne i od razu zaproponowała, że zacznie mnie osobiście rehabilitować od następnego dnia, żeby zdążyć mi pomóc jeszcze przed świętami. Oficjalnie nie miała wpisanej na listę metody McKenzie, więc musiałam za nią zapłacić, ale pierwszy raz ktoś nie powiedział nie, a ja czułam, że bez tej gimnastyki nie można mi pomóc. Miałam rację. Dysk mimo zrostu wrócił na swoje miejsce, ale wciąż sprawia ból i będzie tak dopóki się we właściwym miejscu nie zatrzyma, a  miejsce jego wysunięcia i zakleszczenia nie wygoi. Z tą chorobą nie można wygrać, można już tylko żyć z nią i walczyć o normalność. Ja próbuję i próbować będę. A żeby nie zapomnieć tego, co usłyszałam podczas rehabilitacji w przychodni, którą mam kontynuować teraz w domu, zrobiłam sobie tablicę A3 z najważniejszymi wzkazówkami używając papieru ze starej książki od chemii oraz freebies z bloga UHK Gallery inspiracje:
 
 

 
DEKALOG DYSKOPATYKA to mój pomysł 10 najkrócej ujętych zasad skupiających się wokół powrotu do sprawności potrzebnej na co dzień każdej osobie, która zetknęła się z problemem przemieszczonych dysków.
 
1. JESTEŚ W DOBRYCH RĘKACH - jeśli zlecono Ci gimnastykę metodą McKenzie i trafiłeś do kogoś, kto chce się jej podjąć wobec Ciebie, bo się do niej kwalifikujesz, to musisz spróbować tej osobie zaufać, musisz jej słuchać, musisz starać się wykonywać polecenia jak najdokładniej i zapamiętywać wszystkie wskazówki.
 
2. BOLI, BO JESTEŚ CHORY - musisz przyjąć do wiadomości, że dyskopatia jest trudną chorobą przewlekłą, że ma nawroty, nieprzyjemne, utrudniające normalne funkcjonowanie objawy i wymaga leczenia.
 
3. BOLI, BO ŹLE ROBISZ - zostałeś dyskopatykiem z jakiegoś powodu, coś robiłeś źle, może nawet całe życie. Musisz poznać historię swojej choroby i wyeleiminować błędy, zacząć robić wiele rzeczy inaczej, poprawnie względem kręgosłupa, musisz zmienić nawyki i dostosować otoczenie.
 
4. WYCIĄGAJ WNIOSKI - musisz analizować na bieżąco swoje odruchy i konsekwentnie wyłapywać to, co jest robione źle i wdrażać nowe zasady, uczyć się nowych nawyków, musisz się pilnować, powtarzać, żeby się wszystkiego nauczyć dobrze robić.
 
5. DASZ RADĘ - musisz uwierzyć, że doświadczasz ludzkiej słabości, ale masz dość siły, aby dać jej radę. Ból nie musi starować Tobą. Możesz nad nim zapanować.
 
6. POŚPIECH TO ZŁY DORADCA - popełnisz wiele drobnych błędów, zanim się wszystkiego nauczysz, będziesz chciał osiągnąć dużo i szybko, ale ból Cię skutecznie zatrzyma. Ważne, aby ból Cię nie zniechęcił. Będą dni lepsze i gorsze, ale cel się nie zmieni.
 
7. ODPOCZNIJ I POWTÓRZ - czas rehabilitacji, a potem aktywnej rekonwalescencji jest Ci potrzebny, aby wrócić do w miarę normalnego życia, choć może wymagającego przewartościowania. Każde dobrze wykonane ćwiczenie i chwila bez bólu to kroki naprzód. Potrzebujesz rówowagi w ciągu dnia i nocy. Niczego nie może być za dużo - leżenia, siedzenia, ani łażenia. Musisz znaleźć swój własny zdrowy rytm.
 
8. SPRÓBUJ JESZCZE RAZ - dla dyskopatyka trudne jest to, co dla zdrowej osoby jest łatwe. Dyskopatyk czasem trafia pod dobra opiekę bardzo późno i musi zaczynać wszystko od nowa, na przykład od nowa uczyć się chodzić. To bardzo bolesne i czasochłonne. Bez cierpliwości i powtarzania ani rusz.
 
9. DUŻO ZALEŻY OD CIEBIE - nie wszystko zależy od nas. Nie mamy wpływu na pogodę, wypadki losowe, to, jakich ludzi spotkamy i gdzie. Wiatr może zepchnąć nas na ruchliwą jezdnię, samochód może nas potracić, ludzie mogą przejść obojętnie, ale na materacu to my decydujemy, czy podejmiemy kolejną porcję wysiłku, która utrwali to, co osiągnęliśmy.
 
10. PRZEPROST – TWÓJ NAJLEPSZY PRZYJACIEL - nie ważne na jakim etapie walki z dyskopatią jesteś - prawidłowo wykonane przeprosty we właściwej ilości, powtarzane według zalecenia są najtańszym i najskuteczniejszym lekiem, który leczy twój osłabiony kręgosłup i pomaga mu w naturalny sposób odzyskać sprawność. Polub go, a odwzajemni się zdrowiem.
 
Tabliczka wisi przy materacu, aby rano przypominać o zasadach na cały kolejny dzień, a wieczorem rozliczać z tego, czy wszystko jest na właściwym miejscu. Została bardzo pozytywnie oceniona przez moją panią rehabilitantkę, która dostała na pamiątkę jej kopię. Bardzo się cieszę, że ją mam i że pomaga mi ona się pilnować. =)
 
Ja dostałam od pani rehabilitantki karteczkę ze wskazaniami:
 
 
Przytoczę tu ogólne zasady, które mogłyby zainspirować nie tylko osoby dotknięte dyskopatią, ale i zdrowe, aby przed dyskopatią się uchroniły. Oto one:
 
PROFILAKTYKA:

* siedzenie zawsze z pośladkami dosuniętymi do końca siedziska, plecy swobodnie oparte, pod lędźwie wałek

* unikanie / zakaz schylania się, zamiast zginania - kucanie

* nie dźwigać i nie wykonywać ciężkich prac

* unikać długotrwałych pozycji statycznych (w bezruchu)

* czytanie, pisanie z głową. wyprostowaną, cofniętą brodą - zamiast tego spuszczamy wzrok

* pilnowanie postawy wyprostowanej w każdej sytuacji życiowej np. : mycie zębów, jedzenie posiłków, prace domowe i inne

* kąpiel pod prysznicem, a nie w wannie
 
 
To niewielkie zmiany z bardzo namacalnymi efektami. Polecam i zdrówka życzę.  =)

23 komentarze:

  1. Z całą pewnością jeśli ktoś ma podobny problem do Twojego, Twój post mu pomoże. Wskaże drogę co w podobnej sytuacji należy robić. Mam ciocię, która skarży się na kręgosłup. Gdy była jeszcze młoda musiała dużo dźwigać, od tego czasu odczuwa ból. Codziennie się gimnastykuje i to jej bardzo pomaga. Nigdy nie odpuszcza sobie ćwiczeń. Mówi, że odpowiednia gimnastyka bardzo pomaga i dzięki temu normalnie funkcjonuje. Oczywiście została ukierunkowana na rehabilitacji, jakie ćwiczenia powinna wykonywać. Życzę zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, współczuję Ci bardzo i wyobrażam sobie że ból musiał być straszny. Rozśmieszyła mnie ta tabliczka którą zrobiłaś hehe, zamiast napisać sobie na kartce papieru położyć na nocnej szafce, Ty zrobiłaś z tego piękną tabliczkę informacyjno- dekoracyjną;) Trzymaj się , mam nadzieję że dzięki tym ćwiczeniom polepszy Ci się;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana współczuje, ale pozytywne nastawienie i wiara, że może być tylko lepiej pomaga i czyni cuda:D Na pewno potrzeba czasu, ale się nie poddawaj!
    Ja choć całkiem to inna choroba ponad dwa lata temu też usłyszałam "ma pani sarkoidozę" zdębiałam... boże co to jest czy od tego się umiera.. przyszłam do domu i siedziałam jak otępiałam... poszperałam w necie naczytałam się strasznych scenariuszy .. i jak mąż przyszedł do domu tu siedzieliśmy razem i płakaliśmy..
    Na początku było bardzo źle .. płakałam i tęskniłam za normalnym nabraniem powietrza. Odruch bezwarunkowy stał się koszmarem...
    Z czasem było lepiej.. teraz mam nadzieje że to najgorsze już za mną!
    Życzę ci DUŻOOO zdrowia bo to jest najważniejsze w życiu!
    Trzymam za ciebie kciuki dasz radę!
    Ściskam i przekazuję pozytywną energię!!!!:DDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdrowia życzę - moją siostrę tez to dopadło ale ona mieszka w lepszym świecie i tam nawet uczyli ją jak ma chodzić po schodach żeby sobie krzywdy nie zrobić - życzę i Tobie w końcu ludzkich lekarzy :) ewa

    OdpowiedzUsuń
  5. Historia, którą opisałaś, jest dla mnie wprost niewiarygodna! To, co Cię spotkało, to najbardziej niesprawiedliwa, nieludzka rzecz na świecie! Co to za lekarze, których spotkałaś? Co to za ludzie? Zapomnieli jakie jest ich zadanie i komu mają służyć, nie ma w nich jakiejkolwiek empatii, to mnie przeraża! Brak empatii u ludzi, to nie do przyjęcia... Cieszę się jednak, że spotkałaś taką osobę na swojej drodze, która chce i potrafi pomóc! Dlatego wierzę, że uda Ci się pokonać chorobę i żyć normalnie :) Twój dekalog przestrzegany codziennie, na pewno Ci pomoże :) trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  6. To aż nie do wiary, że natrafiłaś na tylu nieprzyjaznych ludzi. Ja ostatnio leżąc w szpitalu też usłyszałam od pielęgniarki, że tyle czasu leże "bo żeśmy dziecka widocznie nie dorobiły, pewnie was ktoś przestraszył". Zapierdolić prosto w oczy to mało! Wybacz za słowa. Bardzo przykra jest Twoja historia i nie umie sobie wyobrazić jak ja bym się zachowała gdyby nogi nagle przestały mi działać. Podziwiam Twoją siłę. Przypominasz mi moją mamę, która po bardzo ciężkim wypadku, 6 miesiącach leżenia plackiem w szpitalu, ćwiczyła non stop, cały czas się nie załamując, lekarze nie dawali jej najmniejszych szans na powtórne normalne chodzenie. Ale ja wiem że upór i wiara w siebie, mogą wszystko, nawet pokonać medycynę. Więc takiego uporu i wiary Ci jak najmocniej życzę!!! Całuję:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziwiam Cię.Ja nie jestem taka silna.Też choruję od kilku lat na kręgosłup,też mam bóle przy poruszaniu się i staniu.Leki nie pomagają całkowicie i brać ich nie chcę bo to przecież chemia na jedno pomoże na drugie zaszkodzi,medycyna niekonwencjonalna też pomaga ale na chwilę i też nie do końca.Już się poddałam i po prostu unikam ruchu,wysiłku,ciężarów.I jakoś żyję ale co dalej nie wiem.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Anusia to teraz juz wiem co ci życzyć na ten nadchodzący rok zdrowia zdrowia i jescze raz zdrowia,z kregosłupem borykam sie i ja mam jakąś alordoze i dyskopatie odcinka szyjnego u mnie to zaczeło sie zawrotami głowy i nie wiedziałam czym to jest spowodowane wiec pani doktor pierwszego kontaktu wyjasniła mi ze jakiś odcinek kręgosłupa naciska mi na naczynie krwionośne i przez to mi sie czacha niedotlenia i co oczywiście rehabilitacja może za 2lata sie na nią dostane bo u nas jest podobnie z góry przepraszam za wyrazenie ale nie da sie inaczej I PO CO MY KURWA PŁACIMY CAŁE ŻECIE TE SKŁADKI????????????????????????

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak ZUS to długi temat:( Przykro mi, że trafiło na Ciebie, ja dyskopatii nie mam, ale mam skoliozę, bardzo dużą, taką, że na widok mojego zdjęcia rengenowskiego i tego, że ciagle chodzę o własnych siłach wszyscy lekarze i rehabilitanci robią wielkie oczy (ostatni nie uwierzył mi, że to moje zdjęcie). Nauczyłam się żyć z bólem, ale niestety jest coraz trudniej. Twój dekalog przypomniał mi, że warto dbać o zdrowie na codzień, a nie od wielkiego bólu. Życzę zdrowia!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Straszny czas przeżyłaś. Ale teraz będzie tylko lepiej. Życzę zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia:) Też miałam niezłe przeboje w tym roku..... Podziwiam Cię, że się nie poddałaś i tak pięknie idziesz do przodu, ku wyzdrowieniu.....

    OdpowiedzUsuń
  11. Podziwiam, życzę zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakbym zaczęła opisywać moje przygody to niezła książka by powstała:) Od dwóch lat choruję i co chwilę jakieś nowości tylko z leczeniem problem.
    Neurologa jak już dobrego znalazłam to zlikwidowali mi neurologię i teraz już tylko w szpitalu, reumatologa mam około 35 km od domu i tylko dlatego ,bo jest dobry i mogę mieć tam tyle wizyt ile trzeba. Ortopedę już zaliczam trzeciego i jest to pierwszy który wie co robi, a teraz jeszcze się okazuje ,że ślepnę a oczy mam zdrowe, więc kolejna jazda bez trzymanki się zaczyna.
    Codziennie walczę z bólem każdej części ciała a zus na to ,że jest ok :)))
    Bardzo dobrze cię rozumiem:)
    Sama nie wiem skąd się we mnie bierze tyle optymizmu:) życzę ci dduuuuuuużo zdrówka:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jesteś bardzo dzielną osobą. Przeżyłaś niewysłowiony ból i mocno cierpiałaś, ale się nie poddałaś. Uważam, że niejedna osoba dotknięta ciężką chorobą powinna się uczyć od Ciebie i z Twojego dekalogu ;-) 3mam mocno kciuki. Teraz już będzie lepiej ;-) pozdrawiam cieplutko :-* dużo zdrówka i wytrwałości ;-)
    ps: będę Cię czytać ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak czytałam Twojego posta to miałam wrażenie ,że to ja opowiadam o sobie.Ja jednak miałam troszkę więcej szczęścia niż Ty ...trafiłam do super neurologa który tak pokierował leczeniem i rechabilitacją ,że mam za sobą dwa lata zwycięskiej walki z moimi trzema dyskami.Jeden już niestety nigdy się nie wsunie ale jak to mawia moja Pani neurolog albo się nauczysz z tym żyć albo kładź się na stół a tam nikt ci nie da gwarakcji ,że wstaniesz .Nie wiem jak długo walczysz z dyskopatią i czy wiesz ,że najgorsze jest pierwsze osiem miesięcy - wtedy istnieje zagrożenie opadnięcia stopy- czyli zostajesz kaleką.Jeśli przetrwasz pierwszy rok to potem już masz z górki ból staje się ,mniej uciążliwy i da się żyć .Masz szansę wrócić do normalności a z tyłu głowy masz zawsze myśl,że zawsze masz do pomocy przeprosty.Co do tabletek przeciwbólowych to czasem lepiej z nich zrezygnować kiedy ból nie jest ostry bo wtedy masz kontrolę nad prostą sylwetką a to jak wiesz podstawa przy dyskopatii.Nie wiem czy wiesz ale jest jeszcze jedno ćwiczenie ,które działa przeciwbólowo.Kładziesz się na plecach ,ręce wyciągasz za siebie dokładnie za głowę , nogi podkurczas i w takiej pozycji leżysz conajmniej 20 minut.20 minut to jest czas jaki potrzebny jest na wsunięcie się z powrotem dysku...i zwolnienie ucisku na nerwa.
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku życzę...walcz dzielnie dasz radę ...Ewa

    OdpowiedzUsuń
  15. Brrrr, aż mi ciarki przeszły... Ja niestety kręgosłup mam również w baaaardzo kiepskim stanie. Dziękuję zatem za dobre rady! I życzę zdrowia. Niech rok 2013 będzie rokiem bólu! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Oj nacierpieć się musiałaś...dużo zdrowia Ci życzę kochana...mam nadzieję,że teraz to już tylko lepiej będzie...Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kochana, zdrowia, zdrowia, zdrowia, wiele radości i dużo miłości.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiem,wiem jak zachorujesz to nie ma konkretnej pomocy,a te pielgrzymki po przychodniach wychodzą mi już bokami.Ale do góry głowa,co nas nie zabije to nas wzmocni.Życzę dużo,dużo zdrówka a reszta sama jakoś przyjdzie.Pozdrawiam ciepło mari

    OdpowiedzUsuń
  19. zdrowia zdrowia i jeszcze inspiracji i dużo przyjemności w nowym roku:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kochana też mam ten problem wiec wiem o czym piszesz,szkoda tylko,ze ani ćwiczenia ani lekarstwa nie mogą tego wyleczyć w 100% :( Życze wszystkiego dobrego na Nowy Rok i miejmy nadzieję,że nasze dyski w 2013 roku będą "grzeczne" :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Aniu, jestem zszokowana tym, co napisałaś i nie mam słów... Trzymam kciuki za Twoje zdrowie, wszystkiego dobrego w nowym roku!

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja też mam Aniu dyskopatię i moja historia wygląda nieco inaczej niż Twoja.

    Z jakieś trzy lata temu prasowałam pranie i chciałam schować do szafki 3 poskładane koszulki, a tu trach lewa noga się pode mną ugięła i poczułam straszny ból w okolicy korzonków. I tak jak Ty tracę wtedy władzę w nogach i muszę się czegoś mocno trzymać żeby się nie przewrócić.
    Oczywiście mam wtedy parcie na sikanie i ...

    Pojechaliśmy na pogotowie ze łzami w oczach robiłam każdy krok. Czekałam na poczekalni zwijając się z bólu, bo akurat w ten dzień było wiele ludzi. Lekarz od razu stwierdził, że mam dyskopatię. Wtedy termin dla mnie zupełnie obcy. Dostałam zastrzyk i mi trochę ulżyło.

    W skrócie po rezonansie lekarz też nic wielkiego nie stwierdził, a jedyne co usłyszałam, że mam się przyzwyczaić do bólu !!! I tak jak dysk zaczyna mi się wysuwać jeżdżę sobie do zastrzyk albo pogotowie przyjeżdża do mnie. Miałam rehabilitacje ale nic mi nie pomogło.

    Oczywiście zero gwałtownych ruchów, noszenia ciężarów itp.

    Najważniejszych rzeczy dowiedziałam się w sumie od lekarza, który przyjechał do mnie karetką, że jak nie będę mogła ruszyć już palcami u nóg to od razu na operację, a dyskopatię mam ponieważ za szybko urosłam ...

    Mam za to w końcu dobre tabletki na ból, wszystkie dotychczasowe w ogóle mi nie pomagały, a te coś dają są to Tolperis VP.

    Plecy bolą mnie codziennie (mam dyskopatię lędźwiową dolnego kręgosłupa) po prostu raz mocniej raz mniej.
    Gdy zbliża się najgorsze, to czuję jakbym się krzywiła, a mam wrażenie, że jestem idealnie wyprostowana ... "Ciągnę" za sobą lewą nogę i uciska mi chyba gdzieś na nerw bo robię się wtedy bardzo nerwowa.

    Niestety jest to choroba, z którą borykamy się na co dzień i trzeba się nauczyć z nią żyć. Moja dewiza brzmi "nie bój się, zawsze znajdzie się ktoś kto Ci pomoże". Na początku bardzo się bałam co zrobię jak mi się dysk wysunie na drodze i nie będę się mogła niczego złapać.

    Dziś jest lepiej psychicznie, bo fizycznie to bez zmian.

    Zatem Aniu życzę nam dużo zdrowia i dobrego samopoczucia :).

    OdpowiedzUsuń
  23. polecam dodac do dekalogu cwiczenia izometryczne brzuh i grzbiet zeby wzmacniac rzeprost nie zlatawia wszystkiego trezba cwiczyc codziennie miesnie tak robie ja od poł roku 2 razy dziennie:D, pozdrawiam wielopoziomowy dyskopatyk :(

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy konstruktywny i inspirujący komentarz. =)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...