Kochani, wybaczcie ponad trzytygodniową rozłąkę. Dopiero wczoraj po południu wróciłam z sanatoryjnego oddziału szpitalnego. Źle zniosłam ten powrót. W domu poczułam się obco. Spadło mi bardzo ciśnienie, które w Kudowie Zdrój ciągle miałam podwyższone - urok zmiany klimatu. Nawet nie wiem, kiedy usnęłam. Dziś od rana byłam już poza domem. Musiałam załatwić kilka spraw na cito, w tym odkręcić termin rehabilitacji w przychodni, która mi się pokryła z wyjazdem do sanatorium - będę ją mieć w marcu, ustalić termin wizyty kontrolnej u neurologa - też na marzec. Aż dziw że tak szybko z jednej strony, a z drugiej dobrze, że choć chwilę będę w domu, zwolnię obroty, ogarnę siebie i to, co wokół mnie. Zaległości aż przytłaczają, a jutro i pojutrze znów muszę być poza domem. Na sobotę ktoś się zapowiedział z odwiedzinami... Kiedy czas dla mnie i na gimnastykę, którą mam kontynuować? Nie mam pojęcia. Chciałabym tylko, żeby ból wracał powoli, jeśli inaczej się nie da...
Mówi się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej (ang. There's No Place Like Home)... Ja się czuję w domu dziwnie po pobycie w sanatorium, gdzie pierwszy raz w życiu byłam pod dobrą opieką medyczną, otoczona troską i życzliwością, gdzie nie musiałam walczyć ze swoimi ograniczeniami i łykać tabletek, żeby przeżyć dzień, żeby przespać noc. Brakuje mi ciepła, rytmu dnia, przedziwnej diety lekkostrawnej, ludzi, przestrzeni, rowerka, basenu, windy...
Dzisiaj musiałam pojechać do miasta sama, sama pokonywać te zaspy rosnące z minuty na minutę. Wróciłam caluśka mokra i przemarznięta. Skarpety można było wykręcać. Pewnie odchoruję ten nawrót zimy, jak przez dwa kolejne dni wezmę poprawkę na wyjścia z domu z konieczności, ale co jeszcze mogłoby mi poszkodzić? Chyba tylko upadek z piłki gimnastycznej, w którą się zaopatrzyłam. Mam ćwiczyć mięśnie odpowiedzialne za utrzymanie równowagi. Bez asekuracji pani rehabilitantki z tyłu będzie to trudne. Będzie mi brakowało jej wsparcia pod każdym względem.
Dziękuję za pamięć każdej osobie, która zajrzała do mnie, napisała w ostatnim czasie. Proszę o czas, żebym mogła podziękować indywidualnie i napisać do każdego. Nawet nie miałam kiedy otworzyć przesyłek. Cierpliwości. Miałam dostęp do Internetu w sanatorium tylko przez tydzień, bo potem padła mi bateria w laptopie, a dostęp po wifi sanatoryjnego był tylko na holu, gdzie nie było wolnego kontaktu. Komputer sanatoryjny był oblegany, a ja nie wzięłam nawet pendriva z domu. Czy z moim pechem coś jest niemożliwe? Chyba nie. Co może się stać, kiedy spuści się mnie na pięć minut a oka? Na przykład mogę spać z wyciągu, co zdarzyło się podczas mojej rehabilitacji w sanatorium. Strach spojrzał w oczy wszystkim - mi, rehabilitantom, lekarzom, pensjonariuszom. Połowa turnusu to było dochodzenie do siebie. W międzyczasie odzyskałam władzę w lewej nodze, wyniszczonej rwą kulszową, dzięki gimnastyce. Mała radość pośród łez.
Mam trochę zdjęć z wyjazdu. Pokażę, jak tylko je zgram. Opowiem wtedy więcej. Dziś życzę Wam tylko dobrej nocy i spokojnych snów. Do usłyszenia. =)
Mówi się, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej (ang. There's No Place Like Home)... Ja się czuję w domu dziwnie po pobycie w sanatorium, gdzie pierwszy raz w życiu byłam pod dobrą opieką medyczną, otoczona troską i życzliwością, gdzie nie musiałam walczyć ze swoimi ograniczeniami i łykać tabletek, żeby przeżyć dzień, żeby przespać noc. Brakuje mi ciepła, rytmu dnia, przedziwnej diety lekkostrawnej, ludzi, przestrzeni, rowerka, basenu, windy...
Dzisiaj musiałam pojechać do miasta sama, sama pokonywać te zaspy rosnące z minuty na minutę. Wróciłam caluśka mokra i przemarznięta. Skarpety można było wykręcać. Pewnie odchoruję ten nawrót zimy, jak przez dwa kolejne dni wezmę poprawkę na wyjścia z domu z konieczności, ale co jeszcze mogłoby mi poszkodzić? Chyba tylko upadek z piłki gimnastycznej, w którą się zaopatrzyłam. Mam ćwiczyć mięśnie odpowiedzialne za utrzymanie równowagi. Bez asekuracji pani rehabilitantki z tyłu będzie to trudne. Będzie mi brakowało jej wsparcia pod każdym względem.
Dziękuję za pamięć każdej osobie, która zajrzała do mnie, napisała w ostatnim czasie. Proszę o czas, żebym mogła podziękować indywidualnie i napisać do każdego. Nawet nie miałam kiedy otworzyć przesyłek. Cierpliwości. Miałam dostęp do Internetu w sanatorium tylko przez tydzień, bo potem padła mi bateria w laptopie, a dostęp po wifi sanatoryjnego był tylko na holu, gdzie nie było wolnego kontaktu. Komputer sanatoryjny był oblegany, a ja nie wzięłam nawet pendriva z domu. Czy z moim pechem coś jest niemożliwe? Chyba nie. Co może się stać, kiedy spuści się mnie na pięć minut a oka? Na przykład mogę spać z wyciągu, co zdarzyło się podczas mojej rehabilitacji w sanatorium. Strach spojrzał w oczy wszystkim - mi, rehabilitantom, lekarzom, pensjonariuszom. Połowa turnusu to było dochodzenie do siebie. W międzyczasie odzyskałam władzę w lewej nodze, wyniszczonej rwą kulszową, dzięki gimnastyce. Mała radość pośród łez.
Mam trochę zdjęć z wyjazdu. Pokażę, jak tylko je zgram. Opowiem wtedy więcej. Dziś życzę Wam tylko dobrej nocy i spokojnych snów. Do usłyszenia. =)
siły, dużo siły i jeszcze raz siły! przedewszytskim tej duch bo po tem łatwiej o fizyczną.
OdpowiedzUsuńzima niedługo się już skńczy :)
trzymaj się jakoś i głowa do góry...
OdpowiedzUsuńno, jesteś wreszcie :) bo już się zaczynałam martwić :)
OdpowiedzUsuńWrocilas!! Juz sie martwilam... Bedzie dobrze, Aniu, trzymaj sie!
OdpowiedzUsuńDzisiaj o tobie myślałam kochana.. chyba wywołałam cię telepatycznie :D Byłaś tak blisko mnie.. szkoda że nie miałam pojęcia miło by było cię odwiedzić w Kudowie. Życzę zdrówka i szybkiego odzyskania sił.
OdpowiedzUsuńBuziaki i mocno tulam
Iza
życzę dużo siły i oby ból omijał Cię szerokim łukiem:)
OdpowiedzUsuńUszka i głowa do góry!
OdpowiedzUsuńBedzie dobrze.....
życzę dużo radości i szczęścia!
Aniu cieszę się że wróciłaś i życzę Ci na nadchodzące dni dużo siły, jak i cierpliwości, bo i ta Ci się pewnie przyda :)
OdpowiedzUsuńWitamy w domu:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sanatorium pomogło:)
Dużoooo zdrówka kochana:))))
Ostatnio właśnie myślałam o Tobie. Życzę dużo zdrowia:)
OdpowiedzUsuńOby udało Ci się ogarnąć wszystkie sprawy bez szwanku! Siły znajdziesz, bo silna jesteś! Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńAniu, ogarniaj powoli ten świat bez zabezpieczeń. Dbaj i uważaj na siebie. Buziaki :-)
OdpowiedzUsuńTęskniłam za Tobą :) Głowa do góry ! Masz wielkie serce, a to Twój atut :))
OdpowiedzUsuńAneczko ... zdrowiej nam kochana !
OdpowiedzUsuńsmutasowo bez Ciebie ...
buziaki
Aniu,moja wina że nie zadałam sobie trudu,żeby przeczytać Twoje wpisy.Przepraszam.Cieszę się że przesyłka dotarła ;) Aniu,ja nie uprzedzałam,bo to miała być niespodzianka ...
OdpowiedzUsuńTeraz już poczytałam troszkę...ZDRÓWKA ŻYCZĘ!
Witam z powrotem Aniu i życzę zdrowia
OdpowiedzUsuń